Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

środa, 13 lipca 2016

Widowiskowe wkurzenie.

Kolejne moje wypady spinningowe były poświęcone łowieniu okoni na poppery. Jak sam tytuł wskazuję dla mnie stosowanie tych przynęt daje sprzeczne doznania. Im bardziej w las, tym więcej o tym rodzaju woblerów mogę powiedzieć. Postaram się to przelać w jakąś w miarę schludną całość.

Po pierwsze jestem przekonany, że jest to przynęta typowo zadaniowa. Po prostu nie zawsze i wszędzie pluskacze będą działać. Z mojego doświadczenia ryby, raczej rzadko będą się podnosić do nich z większej głębokości. Oczywiście to, że jest głęboko nie oznacza, że ryby będą przesiadywać przy dnie. Np. spławiające się stado uklei przy powierzchni może być dziesiątkowane przez okonie, innym razem okonie będą żerować gdzieś w toni, a jeszcze w innym przypadku trzeba będzie się do nich dobrać łowiąc przy dnie. Tak czy inaczej, do popperów będą wychodzić ryby agresywnie żerujące. Na głębszej wodzie stety, niestety jest to warunek konieczny. W innym przypadku trzeba będzie łowić klasycznie na gumy. Oczywiście można wysnuć wniosek, że te przynęty będą najbardziej skuteczne latem, a nie o zimnych porach roku gdzie ryby są bardziej ospałe i stacjonują bliżej dna.





Sytuacją w której efektywniej będziemy stosować te woblery, są to wspomniane wcześniej różne odmiany zielska, podwodnych łąk. Miejsca gdzie po prostu mamy mało wody, pełno roślin i ciężko będzie czym innym tutaj poprowadzić. Będziemy łowić ryby żerujące na drobnicy ukrywającej się w zielsku. Dodatkowo, drapieżniki tutaj nie będą się zbytnio przyglądać ofierze tylko wygra pierwotny instynkt zmuszający je do ataku.

Branie z powierzchni to kwintesencja spinningu. Trochę jak łowienie na suchą muchę pstrągów (nie łowiłem, ale myślę że to dobre porównanie ; ) ). Pobranie poppera przez okonia wygląda najczęściej tak, że ów po prostu znika. Jest to dużo dostojniejszy atak niż szczupaka (ten wygląda aż nad wyraz spektakularnie, głośno i gwałtownie). Co do kaczych drapieżników powiem wam szczerze, że bardzo często nie trafiają i słabo się zapinają. Tutaj jest największa bolączka tej metody.  Gdy szczupak nie trafi, nie róbmy gwałtownych ruchów tylko pluśnijmy jeszcze raz w miejscu ataku i dajmy kilka sekund postać woblerowi w bezruchu. Prawdopodobnie przywali po raz drugi, tym razem celniej.

Uff.. Wylazł z zielska..

Za drugim razem łyknął konkretnie.

Najwięcej ryb ze wszystkich odmian przynęt i technik spinningowych traciłem właśnie łowiąc na poppery. W ostatnim poście wspominałem, że po ataku należy się wstrzymać, bo trochę potrwa zanim ryba połknie wabik. (Oczywiście zdarzają się brania zaprzeczające tej regule). Książkowo powinno się zacinać w momencie gdy poczujemy coś na kiju, ale idąc tym tropem to ryba sama zdecyduje o udanym holu, odpowiednio się zapinając bądź też nie. Warto dodać, że same szerokie gabaryty poppera i większa trudność w połknięciu niż przy przynętach miękkich działają na naszą niekorzyść. Poza tym łowiąc w zielsku większa ryba od razu zaparkuje nam w zielsku mimo stosowania zaciśniętego hamulca i zdecydowanego holu. A to jak wiemy kończy się różnie.

Co do samej techniki prowadzenia, to nie lubię o tym pisać. Każdy tak na prawdę ma swój styl. Mówienie, że coś jest lepsze, gorsze nie ma sensu. Ja po prostu szarpie szczytówką, obserwując jak dany model poppera reaguję i staram się trafić w gusta rybom. Nawet zwykle smużenie, zwijając samym kołowrotkiem z przerwami bywa skuteczne.

Podsumowując, jest to łowienie bardzo efektowne, ale zależy kiedy efektywne. Na pewno latem, gdy trafimy w dzień, gdzie okonie będą po prostu chciały będziemy mieli wielką zabawę. I tego wam życzę.

PS. Moja dziewczyna, ostatnio na poppera pobiła moją życiówkę, łowiąc pięknego okonia. I to na poppera. Coś więc jest w tej przynęcie magicznego i wkurzającego !