Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

sobota, 25 czerwca 2016

Okonie na Poppery.

Upalny czerwcowy dzień. Siedzę sobie w popołudniowym słońcu na łódce chłodząc nogi w wodzie. Ostatnio mi nie szło, więc przyjechałem wcześniej. W środku dnia. Wieczorem i rano nic konkretnego się nie działo. Teraz też. Jeden ładny okoń zawrócił tuż przy łódce odprowadzając tylko białą gumę.

W końcu z nudów założyłem białego poppera i rzuciłem w przerwę między zielskiem. Nawet nie obserwowałem go, tylko sobie szarpałem szczytówką nierytmicznie pluskając woblerem. Nagle usłyszałem jak coś się zakotłowało koło woblera i poczułem opór. Wyjechał szczupaczek taki z 50+. Rzucałem dalej i w trzecim rzucie miałem kolejne branie. Ryba spadła, a ja myślałem że to podobnej wielkości szczupak.

Zmieniłem woblera na większego, pomarańczowo-seledynowego. Biały się niestety zerwał. W pierwszym rzucie branie. Myślę sobie znowu szczupak. Nagle dziewczyna siedząca bliżej oznajmia mi, że mam ładnego okonia. Tego się nie spodziewałem...



Ryby widać było, że są aktywne. Ale w strasznym zielsku na płytkiej wodzie. Na spadkach, blatach zero ! Trzeba było rzucać w najgorsze haszcze i pluskać szczytówką. Branie najczęściej następowało w przerwach między pluskiem. Trzeba było zostawić woblerach nieruchomo na sekundę-dwie. I co najważniejsze nie zacinać. Jak zobaczymy atak ryby na poppera nie zacinajmy od razu, bo zabierzemy woblera rybie sprzed nosa. Pobranie przynęty po widowiskowym ataku ryby trochę zajmuję. Coś jak grzmot i błyskawica. Najpierw zobaczymy, potem dopiero poczujemy. Zresztą okonie atakują poppery bardzo agresywnie i jak się już wepnie, to raczej trzeba będzie korzystać z pomocy szczypiec.

Żerowanie trwało 30 minut, ale było bardzo intensywne i kilka okonków 30+ wyjechało z wody. Widać w upalne lato, jest to przynęta, która bardzo pobudza agresywność okoni. Nawet jedno przejechanie popperem bez kontaktu, może pobudzić rybę co skwituję widowiskowym atakiem w następnym rzucie. I właśnie ta widowiskowość jest najfajniejsza w popperach.




Do takiego łowienia zachęca do stosowania mocniejszego sprzętu. Wędka ma drugorzędne znaczenie, ale warto zaopatrzyć się w plecionkę (i to nie nitkę do ultralighta) i drucik na szczupacze zęby. Przyłowy kaczorów będą bardzo częste, a plecionka jest niezbędna do wyjęcia ryby z haszczy i zielska. Gdy okoń jest większy i "zaparkuje" w zielsku nie ciągnijmy na pałę. Jeśli jesteśmy na łódce warto podpłynąć jak najbliżej i spróbować wyciągnąć ryby na spokojnie z zielska.

Kiedyś nie miałem przekonania do tych woblerów. Czytałem o nich artykuły, ale jakoś wcześniejsze wyniki nie były dla mnie przekonywujące. Jedno jest pewne. Nasze okonie mają tyle powodów żeby nie brać, ile pasków na grzbiecie. Dlatego, warto próbować wszystkiego i stale kombinować.

piątek, 24 czerwca 2016

Pierwsza Nocka 16'.

Kiedyś nocka z gruntówkami była dla mnie spełnieniem dziecięcych marzeń. Zawsze czekałem z niecierpliwością na wakacje i wpatrywanie się w sygnalizatory nad jeziorem spowitym mrokiem. Pamiętam magiczne chwile z tatą. Wtedy nie byłem spinningistą, nie miałem wędek z pracowni, pół pokoju sprzętu, a łowiłem piękne ryby. A przede wszystkim odczuwałem więcej bodźców związanych z przyrodą. Jakoś w zgiełku spinningu człowiek nie ma czasu, aby usiąść i spokojnie posiedzieć sobie nad wodą witając wschód słońca i obserwować świat wokół nas.

Przez ostatnie lata nie interesowałem się praktycznie w ogóle wędkarstwem gruntowym. Gdy teraz budowałem sobie proste zestawy jestem zaskoczony jak ta dziedzina się rozwinęła. Teraz wszyscy łowią tylko na metod feeder, na pelet, kulki i ogólnie wszystko ładują na włosie. Przez całą moją wędkarską przygodę nie miałem z tym kontaktu. Widziałem to co najwyżej w sklepie. Teraz nie miałem zamiaru kupować sobie sprzętu na grube PLN. Wymieniłem tylko żyłki w starych kołowrotkach, kupiłem kilka rurek antysplątaniowych i koszyków oraz haczyki na rosóweczki. I to całe moje przygotowanie do sezonu.



Oczywiście nie mówię, że bardziej profesjonalny sprzęt o którym wspomniałem wyżej jest nieskuteczny, ale jak widzę wędkarzy z wózkiem, kombajnem, kilkoma wiadrami, sitami i półgodziny gruntującymi łowisko to ja dziękuję. Mój sprzęt mieści się w jeden plecak razem z prowiantem na nockę i tyle. Miło, łatwo i przyjemnie. Swoją drogą dwie dziedziny wędkarstwa najbardziej się rozwinęły karpiarstwo/metody i sandaczowanie. Wiecie czemu ? Marketing. Sandacz wybredna ryba to trzeba mieć kilka jednoskładów na łódkę, kilogramy gum i główek i wgl. Kto ma szybszy blank i więcej milionów PSI.





Wracając do samej wyprawy, rozrobiłem trochę zanęty polskiego producenta żeby mieć do koszyka, wybrałem sobie miejsce na horyzoncie w które lokowałem zestawy i na haki powędrowały rosówki.
Mój zestaw był bardzo prosty. Żyłka tonąca 0,23, rurka antysplątaniowa, koszyczek, gumowy stoper i przypon 0,17 z haczykiem średniej wielkości (dobrałem taki, aby zmieściła się na nim rosówka, a przy tym nie za wielki abym z powodzeniem mógł spodziewać się brania np. lina). Uważam, że rosówka jest najlepszą przynętą na nocne zasiadki. Selektywną na białą rybę z węgorzem włączywszy.



Na brania nie musiałem długo czekać. Trafił się linek, a całą noc brały leszczaki. Nad ranem trafił się węgorzyk, a już po świcie w zanęty weszły fajniejsze leszcze. Noc bardzo fajna i mimo komarów i zmęczenia z powodu braku snu, głowa na pewno odpoczęła, a baterie zostały naładowane.

piątek, 17 czerwca 2016

Nic konstruktywnego.

Nie było żadnego nowego okoniowego postu ostatni czasy, bo też nic godnego uwagi nie złapałem. Złowiłem sporo okonków, po dwadzieścia-pare centów, ale nie jest to na pewno nic co satysfakcjonowałoby mnie jako wędkarza.

Analizowałem swoją porażkę w odniesieniu do wyników z poprzednich lat. Ba, nawet teraz założyłem sobie notes w którym notuje, co na co i gdzie. I wiecie co ? Nic mądrego nie wymyśliłem. Tak na prawdę nie jestem jakimś zawodowym wędkarzem. Mam dość mało doświadczenia w okoniach na przestrzeni całego sezonu (lowiłem je dotąd okresowo głównie lato-zima). Dopiero w tym sezonie łowiłem je spod lodu i z dobrymi wynikami wczesną wiosną. Teraz po zakończonym sezonie będę mógł w pełni poddać się analizie, patrząc na przemieszczanie się ryb względem pór roku, jak i technik połowu czy też pór dnia. Tak czy inaczej podzielę się swoimi spostrzeżeniami;

- Zauważyłem, szczególnie u innych wędkarzy, że mieli teraz bardzo dobre efekty łowiąc na główki z opadu. W zimnych porach roku drop-shot królował. Nie mówię, że teraz jest zupełnie nie skuteczny, ale dużo fajnych ryb padło klasycznie z opadu. I to nie koniecznie pukając o dno, ale łowiąc łagodnie w toni. Osobiście rzadko tak łowię bo nie mam ultralighta, więc łowiłem głównie bardziej sandaczowym opadem lub drop shotem (nie raz dupę ratowała mi klasyczna obrotówka). Tutaj jak będzie kasa, trzeba będzie poczynić małe zakupy.





- Okonie w okresie maj-czerwiec zajmowały np. na Motławie inne stanowiska niż w zimniejsze pory roku. Dobre efekty wędkarze mieli na płytszych odcinkach. I to pojawiał się problem, bo nie mam na nie wykupionego pozwolenia ; ). A ostatnio miałem sporo innych wydatków. A w odcinkach głębszych, ryby ustawiały się bardziej przy jakiś filarach mostów, na wypłyceniach. Dlatego, że przy cieplejszej wodzie trzyma tam się po prostu drobnica.




- Moim zdaniem ogólnie maj i początek czerwca nie są zbyt dobrymi okresami na okonie. Może patrzę trochę przez pryzmat tego, że lubię ryby grube i mocne. A okonie w tym okresie są wychudzone i zmęczone po tarle. Tutaj jest pułapka. Ryby co zbiornik to inaczej się tarły. Zauważyłem, że chyba w Polsce północnej przebiega to później. Oczywiście mogę się mylić i wszystko co pisze to moje prywatne, subiektywne spostrzeżenia. Tak czy inaczej każda ryba po odbytym tarle potrzebuję trochę czasu na dojście do siebie i nie jest to na pewno jej epicentrum żerowania.



Wyniki jakie są, takie są. Oczywiście, trzeba zbierać informacje od tych co mają efekty bo to jak najbardziej pomaga w budowaniu taktyki. Ale nie ma co się spinać, że ktoś jest lepszy. I tak jestem z sezonu zadowolony biorąc pod uwagę, obecny brak zmotoryzowania (co mocno mnie ogranicza) jak i po prostu brak czasu. Nie mogę być tam gdzie chcę i kiedy chcę i muszę mocno improwizować. Może w lipcu uda mi się zapolować na grube okonie z jeziora sielawowego. Byłoby to dla mnie coś nowego. Taki ze mnie nowoczesny wędkarz, że nigdy jeszcze nie używałem echosondy.