Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

sobota, 27 maja 2017

Odkurzenie okoniówki - niezawodna Fish Up Tanta

Ostatnio jak wiadomo, doskonaliłem się w łowieniu białorybu na spinning. Było to spowodowane bardziej przerwą w żerowaniu garbusów (tarło), a przy tym nie chciałem jak większość łowić szczupaków czy boleni. Zawsze jednak przychodzi ta chwila, gdy wędkarz wraca na stare śmieci.




W sumie pisze ten post teraz, bo serwis Ipla okazał się być krótko mówiąc złodziejem - mimo, że zapłaciłem, KSW sobie nie obejrzałem! Szukam zatem jakiegoś uwolnienia negatywnych emocji. Szkoda, bo miałem taki dobry dzień..

Ale wracając do tematu, łowiłem płotki i innych przedstawicieli białych łusek, dlatego, że okonie nie gryzły. Wiosna w tym roku była taka, że wcale jej nie było - z zimy przeszła od razu w lato. Ryby też trochę zgłupiały i wszystko się przesunęło. Ogólnie obserwując okonie, stwierdzam, że bardzo dobrze żerują przed tarłem, a dość długo dochodzą po nim do siebie. Przeważnie wtedy biorą osobniki małe i średnie, a ryby 30+ mają często w głębokim poważaniu nasze przynęty. Oczywiście zależy to wszystko od regionu Polski; przykładowo u mnie jeszcze na jeziorze na początku marca był lód, a na początku maja padał śnieg! Ryby były jeszcze przymulone, ale z biegiem czasu zaczynają gryźć. Są odstępstwa od reguły, gdzie dużo fajnych garbusów pada w maju na duże przynęty (pospolite ruszenie szczupakowe), ale często jest to po prostu przypadek, rzucenie mu dużej gumy pod pysk, jak sobie odpoczywa na płyciźnie, niż premedytacja wędkarza.



Dzisiaj już zabrałem ze sobą okoniówkę - też deliaktny kijek, ale w porównaniu do tego pod microjigi, to już sporo mocniejszy. Trochę pokombinowałem na znanej mi bankówce i w końcu na Tante 2,5 cala przywalił już fajny okonek taki z 35/36 centów. Ta przynęta naprawdę daje mi tej wiosny sporo ryb. Złowiłem na nią dosłownie wszystko, od białorybu, poprzez okonie, jazia czy szczupaki. Nie wiem czemu, ale ogólnie gdy mocno świeci klara i jest bezchmurne niebo, to najlepiej mi się sprawdza, zwykły kolor biały bez żadnych udziwnień..





Nawet szczupak przywalił mi przy łódce, gdy patrzyłem jak guma pracuję przy podrygiwaniu. Dobrze w sumie, że tak blisko, bo nie zdążył mi przegryźć przyponu z żyłeczki.




Przy okoniach warto prowadzić przynętę, krótką serią 2-3 podrygiwań szczytówką z równoczesnym oszczędnym podwinięciem kołowrotka. Ważne przy takich przynętach bez pracy własnej, żeby główki jigowe były lekkie, przykładowo tutaj przy największym rozmiarze przynęty 2gr.

Próbowałem jeszcze na poppery, ale ich czas jeszcze u mnie nie nadszedł. Jedynie obrotówki podskubywały mniejsze okonki.




Ostatnio swoją drogą, jakoś odechciało mi się trochę uczestniczyć w internetowym pościgu, po kreski na miarce, przy sponsorskich hasztagach. Nie ma sensu. I chyba w życiu tak jest, że im mniej się spinamy, tym nam to lepiej wychodzi.

Sereczności
B

wtorek, 16 maja 2017

Płocie na spinning

Dzisiaj tak na spokojnie, po obiadku postanowiłem na godzinkę odwiedzić kolejny zbiornik retencyjny. Początek nie zapowiadał udanych łowów, jednak z biegiem czasu uśmiech na mojej twarzy urósł.




Ten zbiornik akurat był oddalony już kawałek i musiałem dostać się na drugi koniec miasta autobusem. Ale torba, jedna wędeczka, bluza z kapturem i idziemy w miasto ; ) Tutaj już łowiło się przyjemniej niż na ostatnim zbiorniku, który jest raczej deptakiem dla rolkarzy na otwartej przestrzeni, z drogą rowerową wokół. Tutaj klimat jest bardziej parkowy, zacieniony, z małym strumyczkiem wpadającym do jeziorka.

W sumie postanowiłem go odwiedzić, bo mój wywiad donosił, że łowi się tam ładne ryby na spławik, więc czemu by ich nie łowić na spinning! Tylko z tego co widziałem, miłośnicy spławika łowili odległościówkami dość daleko od brzegu i abym chociaż mógł się zbliżyć do tej odległości, musiałem stosować jigi na główkach wolframowych 4,0mm, które są raczej dobre na aktywnie żerujące ryby.

Jednak nie poddawając się okrążałem zbiornik szukając dobrego miejsca, z obiecującym stanowiskiem ryb i w końcu znalazłem. Miałem dość głęboko pod nogami, miejsce zacienione, coś oczkuję, jakieś robaczki na dnie. Szybka zmiana na 3,5mm, kawałek tanty na koniec micro jiga i jedziemy. Tutaj już nie muszę bardziej ściągać w toni jak przy masywniejszych przynętach, ale mogę sobie pozwolić na dłuższy opad. Jednak ten opad nie sprawdzał się, jak na naturalnym jeziorze, więc postanowiłem łowić bardziej delikatnym turlaniem po dnie, jak na Motławie. Na efekty nei musiałem długo czekać!


Na początek przynętę połknął niewielki okonek.


Potem pierwsza płotka z nowej wody..

I po którymś tam rzucie, poczułem przytrzymanie, gdy chciałem podnieść swojego microjiga, który leżał nieruchomo przez sekundę na dnie. Płoć często właśnie w taki sposób zasysa przynętę i jeżeli naprawdę ma ochotę dobrze zatnie się sama. Jeżeli poczuję opór jakimś nerwowym ruchem, to zrobi nas w konia ; ) Dlatego takie delikatne wędzisko jest ważne. Gdy zweryfikowałem, że mam rybę, a nie jakiś korzeń, zastanawiałem się co to może być. Ryba ta jeździła przy dnie na hamulcu, trochę w lewo, potem trochę w prawo, a gdy pokazała mi się pierwszy raz, banan zagościł na mojej twarzy. Piękna gruba płoć! Jeszcze dwa razy zanurkowała przy podebraniu i jest moja ; ) Coś pięknego, na pewno moja największa na spinning. Na oko dobre 35 centów - nie noszę miarki, bo przynosi mi pecha ;) Zresztą bezsensu jest łowić moim zdaniem tylko dla centymetrów.. Co ciekawe płocie nie brały dzisiaj chyba zbyt dobrze innym na spławik..



Nie męczyłem długo ryby i szybko zwróciłem jej wolność. Dołożyłem jeszcze jedną fotogeniczną rybkę i stwierdziłem, że warto już wrócić do domu, nie nadużywając pierwszego razu gościnności wody.


Jakieś wnioski ? Ostatnio zamieniłem plecionkę na żyłkę 0,14 strofta. Czy jest lepiej ? W sumie tak, w niedziele jakiś fajniejszy okonek się zameldował, dzisiaj ładne płocie. Ale czy to kwestia żyłki ? Sam nie wiem, może po prostu trafiłem w lepsze miejsce, o jeszcze lepszym czasie. Jedno co trzeba stwierdzić to, to że przynęta w jakimś stopniu wolniej opada, co jest dobre przy białorybie.

A nowe łowisko? Cóż, płocie są bardzo ładne, ciekawe jak z drapieżnikiem. Szczupaki mnie kompletnie nie interesują, ale może są tam ładne garbusy? Kto to wie !


Serdeczności
B.

poniedziałek, 15 maja 2017

Micro jigi - moje małe sukcesy, na równie małe przynęty.

Ostatni czasy, moje dalsze wyprawy poświęcałem również łowieniu różnych ryb metodą ultra light, gdzie główne narzędzie stanowiły micro jigi. Celowo zaznaczyłem słowo "różnych", bo różnorodność gatunkowa, jest tutaj naprawdę spora. I w sumie za to między innymi tę metodę tak cenię.




Usłyszałem głosy, że łowię płotki, bo nie umiem łowić drapieżników, czy coś w tym stylu. W sumie trudno powiedzieć, czy potrafię czy też nie, bo to sprawa dość dyskusyjna hehe. Zresztą, coraz mniej rozumiem ludzi, którzy debatują kto ma dłuższego. Po co to komu? Zawsze będzie ktoś kto złowi więcej, czy też mniej, a nawet jak jednego dnia, to ja będę najlepszy, to innego ktoś złoi mi tyłek ;) Od dłuższego czasu po prostu o tym nie myślę, robię to na co mam danej chwili ochotę i jestem po prostu szczęśliwy.

Każdy wędkarz, ma jakieś swoje koniki, a moimi są okonie i gdy ryby były niemrawe w okolicach tarła, warto było zgłębić inne tematy, czyt. gatunki. To, że wszyscy teraz łowią bolenie w mieście, czy szczupaki na jeziorach, nie oznacza, że ja muszę. Po co komuś coś udowadniać ? Nie lubię łowić tych gatunków i już. Może to też sprawa, że uciekam od wędkarskiej mody na okresowe gatunki i lubię niszowe tematy ? Hipster ? Może trochę tak, ale po prostu cholernie cieszy mnie wypracowanie głupiej płotki na micro jiga! To ciekawe: ten dobór miejscówek, typowanie gdzie białoryb może się kręcić, brak nęcenia jak w przypadku chociażby spławika. Nowy ciekawy świat. Poza tym co lubię najbardziej - minimalizm. Super sprawa, garść micro jigów, delikatny kijek i wiele wód czeka przed nami otworem ; )

Ostatnio wymyśliłem sobie, że złowię na Motławie jazia. Trochę pokminiłem, wytypowałem miejscówki, podpatrzyłem na co łowią inni specjaliści i za drugim razem złowiłem. Małego, ale to mój pierwszy jaź na spinning, więc mnie bardzo ucieszył. Wziął na Tante od Fish Up'a, na zrobionej przeze mnie złotej wolframowej główce. Swoją drogą te ukraińskie Fish Up'y dają radę. Nie byłem do końca przekonany, bo odstraszyło mnie dość krzykliwe reklamowanie przez polskiego dystrybutora, ale te "robale" naprawdę robią robotę.



Potem spróbowałem swoich sił na retencji z garścią micro jigów. Niektóre z nich są relatywnie zasobne w ryby, ale ja spróbowałem na tych o mniejszej populacji - jak już wcześniej wspomniałem, nie do końca lubię wcześniej wydeptane ścieżki. Jeden, najbliżej mojego domu został w ostatnie wakacje niestety pozbawiony wody (mała powódź Potoku Strzyża), ale gdzieś znalazłem w internecie wzmiankę o zarybieniu go białorybem. Trzeba było to zweryfikować! Ku mojemu zdziwieniu, już po kilkunastu rzutach zameldował się leszczyk.



Drugi z kolei został oddany do użytku niedawno, bo niespełna 3 lata temu. "Sporo presja wędkarska, ale coś tam pływa"- usłyszałem od kolegi po kiju, który często tam wędkuje. Przez dwie godzinki, w sobotni spacer złowiłem sporo rybek. Oprócz małych okonków, trafiłem dość liczne stado wzdręg, niestety małych. Ciekawe czy są tam większe, choć szczerze mówiąc wątpię.. ale znając mnie kiedyś to sprawdzę. ; )


Gdy dzisiaj, w niedzielę miałem więcej czasu, postanowiłem wybrać się na moje tajne jeziorko, zobaczyć czy okonie się ruszyły. Niestety, po godzinie łowienia wyniki nie napawały optymizmem i trafiały się sztuki niewielkie.



Tak trochę od niechcenia, wziąłem znowu do ręki kijek pod moje najmniejsze przynęty i założyłem wszędzie jak do tej pory działającą imitację ochotki. Nagle delikatne branie, nieśmiało zaciąłem i nowo nawinięta żyłka strofta wysnuła się z kołowrotka przy dźwięku hamulca. Po chwili holu, ładna, rosnąca w głowie płoć, okazała się być już przyjemnym okoniem, takim 30+. Długi, ale chudy.

Rzucałem w tym miejscu, typowo okoniowymi smakołykami i lipa, a tu proszę bardzo. Za sam koniuszek. Po tarle, te większe strasznie grymaszą i są trudne do przechytrzenia. Normalnie taką małą przynętę powinien mieć głęboko w migdałach ;)


Szybkie fotki i do wody.





Niech chuderlaki nabierają masy. Moim zdaniem w czerwcu już powinny fajnie żerować i dziesiątkować sieczkę, jak na prawdziwe garbusy przystało. Już nie mogę się doczekać strzałów w poppery i obrotówki ; )



I nic tak chyba nie podnosi na duchu, jak rybki złowione na własnoręcznie wykonane przynęty ; )


Serdeczności.
B.

poniedziałek, 1 maja 2017

Zabawa ze spinningowym ultra lightem trwa.

Ogólnie to jak już wcześniej wspominałem, mój obecny okres do najlepszych wędkarsko nie należy. Mam nadzieję, że w przyszłym roku się to zmieni, ale teraz nie mam po prostu czasu i możliwości, aby łowić na poziomie innych moczykijów. Utalentowany jestem przeciętnie, ale po prostu nie mogę konkurować z ludźmi, którzy mają czas, fundusze, auto i jeszcze raz czas. Jedyne co mi pozostaje to, to że sobie dwa razy w tygodniu pojadę na Motławę tramwajem i może raz na dwa tygodnie wyskoczę poza miasto z łódki połowić.





Na pocieszenie jak mam godzinkę wolnego wieczorem, to zawsze sobie coś wieczorem pokręcę ;)

A wyniki wędkarskie ?

Przeciętne raczej. Pewnie co niektórzy by na moim miejscu ciekawiej połowili, ale się staram. Na plus warto zaliczyć, że podszkoliłem się w łowieniu ultralekko. Oprócz jakiś microjigów na białą rybe, zaadoptowałem mój sprzęt do łowienie okoni, do lekkich, gramowych główek. Daje mi to niespotykany do tej pory komfort łowienia i czułość przy takich lekkich przynętach, co niekiedy może to się okazać bardzo pomocne, gdy specyfika łowiska tego wymaga. Jakoś, gdy większość czasu łowiłem do tej pory na drop shota, to stary poczciwy opad jest przyjemnym urozmaiceniem. I powiem Wam szczerze, że jest metodą bardziej wymagającą. Może nie tyle trudniejszą manualnie, co tyle, że daje nam dużo większe warianty prowadzenia przynęty, przy czym drop jest prosty jak budowa cepa. W huśtawce nic nie wymyślimy: rzucamy, ciężarek spadnie na dno, możemy sobie tylko poćwiczyć liczbę drgań, a w opadzie ? Wszystko: podbijanie samym kołowrotkiem, podbijanie szczytówką i zbieranie luzu, zintegrowane podbicie nadgarstkiem i kołowrotkiem, sam ślizg po dnie z kołowrotka etc.. kiedyś może to dokładniej opiszę.. Kombinacja. Jak ktoś ogarnie co rybą danego dnia będzie pasować (jak nie pasuje na pierwszy rzut oka nic), jest dla mnie dużo lepszym wędkarzem niż rzucenie drop i bujanie.



Boleni nie chciałem w kwietniu łowić (potem zresztą też), szczupaki na początku maja mnie również nie interesują, dlatego próbowałem oprócz białorybu łowić okonie. Jednego trzydziestaka we kwietniu złowiłem, ale niestety prześladują mnie sztuki niewielkie. Niektórzy pewnie lepiej połowili, ale dla mnie obecny okres na oksy jest trudny. Niedawno skończyły tarło, gdzieniegdzie nawet jeszcze nie. Na moim jeziorze, to kompletnie nie ma jeszcze szans, a na Motławie i w okolicznych kanałach, raz na jakiś czas ktoś złowi trochę większą sztukę. Wszystko zależy od temperatury wody i jak ten podwodny świat się wiosennie rozwinął. Albo po prostu jestem słaby :)





A co do przyłowów złowiłem już nawet przyjemnego sandaczyka - patrząc jeszcze na mój zestaw do microjigów! keitech 2" + gramowa główka wybitnie nie sandaczowy zestaw ; ) i małego bolenia na tante fish up'a na czeburaszce. Szczupaki też się trafiały, ale mi już się nie chciało fotografować - zimno jeszcze w łapy i ostatnie wypady to jeszcze niestety nieodzowne rękawiczki. Teraz w majówkę raczej odpoczywam i skupiam się na zaległej pracy - najgorsze dla mnie to łowienie w tłumie.. a zresztą co to za majówka z taką temperaturą..





Serdeczności
B.