Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

niedziela, 10 września 2017

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami aura coraz bardziej jesienna, a co za tym idzie łowiąc okonie na spinning będziemy kierować wabiki bliżej dna, to myślę że skonsolidowany poradnik na temat "delirki" może być przydatny.



Wprowadzenie


Metoda ta została wymyślona przez amerykanów do łowienia basów pod korzeniami drzew i różnego tego typu przeszkodami. Chodziło o jak najdłuższą prezentacje przynęty w jednym miejscu (oczywiście drop shot w Polsce nie jest zakazany, bo co jakiś czas przesuwamy zestaw. Nie jest to, więc typowa forma wertykalna).

Jednak moje pierwsze spotkanie z drop shotem, nie miało na celu wyciąganie okoni z zawad, ale sprowokowanie do brania ryb niemrawych, na otwartych wodach Motławy. Powiem szczerze, że na przebłyszczonych wodach, gdzie drapieżniki widywały przez całe dnie i noce kopyta uderzające o dno, ta metoda pokazała swoją dużą skuteczność. Sam nie byłem z początku fanem "delirki" pozostając wierny klasycznemu łowieniu z opadu, ale wyniki mojego znajomego (który mnie momentami bił na głowę), spowodowały prośbą o wprowadzenie w jej tajniki.



Wielu okoniarzy, co dziwne nawet tych z dłuższym stażem, wali zawsze przynętami o dno, czekając na opad. Zresztą nawet jak kupują kij na okonia, to pierwsze pytanie brzmi "od ilu do ilu szczytówka dobrze pokazuje opad ?". Piszę o tym teraz dlatego, że nie zawsze warto szukać ryb przy dnie, ale drop shot jest właśnie metodą, która głównie służy do obławiania przydennych warstw wody. Jak można się domyślić będzie efektywna gdy zrobi się zimniej, czyli jesienią, jednak największą skuteczność okaże, gdy ryby będą najbardziej ospałe, czyli już w okolicach miesięcy zimowych, zanim lód skuje zbiorniki, jak i zaraz po jego zejściu. Oczywiście nie można generalizować, bo to pierwszy stopień do stałego utonięcia w objęciach pasiastych dłoniaków, a trzeba stale kombinować i przykładowo łowić na "dropa" w środku lata. Wędkarze lubią jednak sobie dorabiać różne teorie, chyba ze względu na łatwiejsze usprawiedliwiania swoich porażek i przypisywanie sobie większych zasług, pisząc o poznaniu zwyczajów okoni. Ale z tego co sam zauważyłem, na pewno łowiąc okonie przykładowo w grudniu, niewielka odległość pomiędzy przynęta, a ciężarkiem była skuteczniejsza.



Czemu drop shot jest tak skuteczny? Bo jest w skrócie przeciwieństwem mocnego walenia o dno, żeby nasza szczytówka się nam elegancko wyprostowała. Przy większej głębokości praca przynęty czyli wprawianie jej w agonialne ruchy za pomocą nadgarstka, będzie praktycznie taka sama jak przy płytszych wodach i omijamy tym samym dodawanie coraz większych mas główek, żeby dotrzeć do dna w rozsądnym czasie i niestety przyśpieszając tym samym opad. Oczywiście niekiedy ryby to lubią (szczególnie sandacze), ale wędkarz potrzebuje mieć kilka wariantów prezentacji przynęty. No i jak można się domyślić, praca gumowej przynęty na tym systemie jest zupełnie inna i nie do osiągnięcia za pomocą klasycznej główki jigowej. Krótko mówiąc, niemrawe ruchy przynęty gdy woda jest zimna, rozbijają bank.

Bez wątpienia dla mnie największym minusem tej metody jest dość ograniczone pole manewru odnośnie głębokości prezentacji przynęty; oczywiście można przesunąć sobie ciężarek nawet ze dwadzieścia centymetrów zostawiając dłuższy odcinek fluorocarbonu, ale chcąc radykalnie zmienić głębokość musimy zawiązać niestety nowy zestaw.

Teraz ryby coraz bardziej opatrzoną już mają naszą delirkę, ale gdy ta metoda wchodziła dopiero do wędkarskiego obiegu, naprawdę robiła swoją niemrawą pracą sporo zamieszania w okoniowym i sandaczowym półświatku.




Oczywiście warto wykorzystać drop shota również zgodnie z jego pierwotnym przeznaczeniem. Osobiście wyciągałem za pomocą tej metody ładne garbusy na skraju jakiś zielsk czy grążeli, gdzie miękka guma dyndała na haku offsetowym i pozwalała na dłuższą prezentację przynęty w interesującym nas miejscu w porównaniu do klasycznych metod.

Sprzęt 


Napiszę krótko. Jak chcecie zacząć łowić na "dropa", to nie kupujcie sobie od razu wędki z napisem drop shot, tylko zobaczcie na spokojnie co macie za sprzęt w szafie. Na dobrą sprawę na początek, nada się kij, którym łowicie z opadu, a raczej większość osób które czyta ten tekst takowy posiada. Coś z delikatną szczytówką, w miarę szybkiego (oczywiście pod okonie też z płynnym ugięciem, żeby nie gubić ryb). Najlepiej mi się łowi długościami 2,1-2,2 metra; krótszymi się będzie ciut upierdliwie rzucało, gdy będziemy mieli dłuższy zestaw, a dłuższe kije będą po prostu bardziej męczyć łapę. Może to być jakaś wklejanka - (sam sporo łowiłem Mikado Inazuma Flash Perch). Tak naprawdę większość wędek z napisem drop shot na blanku, są to wklejki, które kiedyś producenci opisywali np. jak "zander". Chodzi tutaj tylko o marketing, żeby dać naklejkę z metodą, która jest modna. Tak samo, jak jakieś dopiski "street fishing", tak jakby normalnymi wędkami nie można już było łowić w mieście.. 


Kij złożony pod okoniowego drop shota w pracowni Rodmas na blanku Phenixa Tx-712S i Ryobi Slam 2000.

Wklejanka dobrze się sprawdzi, ale lepsze są klasyczne kije, tylko zrobienie takiej konstrukcji o podobnych parametrach użytkowych (głównie chodzi o czuły szczyt), będzie po prostu droższe dla producenta, jak i dla naszego portfela. Najfajniejsze będą na pewno sztywne, czułe monoblanki o progresywnym ugięciu, ale ich nie będą niestety na kieszeń każdego wędkarza. 

O kołowrotku to w sumie nie ma co pisać, bo powinien dobrze układać plecionkę i być w miarę lekki. Raczej drganie przez kilka godzin kołorotkiem, który waży 300 gram nie będzie należało do najprzyjemniejszych. Używam plecionek od 0,06 do 0,10 w zależności od łowiska, czyli masy używanych ciężarków, gdzie do lekkiego łowienia obciążeniem 5-7gr, proponuję plecionki 0,06-0,08.

i ważniejsze akcecoria..



Dużo ważniejszą sprawą będzie sam zestaw drop shotowy. Zaczynając od fluorocarbonu, do przynęt okoniowych używam średnic 0,19 - 0,30mm. Gdy łowię finezyjnie okonie małymi przynętami, fluorocarbon średnicy 0,20mm spokojnie wystarczy. Stosując większe przynęty, 10-12cm, średnica tego monofilu będzie proporcjonalnie wzrastać, aby nadać zestawowi odpowiednią sztywność. Myślę, że takim kompromisem dla początkującego będzie 0,23-0,25mm. Słyszałem opinie od kolegi, że stosuje dość gruby fluorocarbon, bo mu się zaciskowy ciężarek zsuwa. Jest to mit, bo wystarczy szczypcami do wyhaczania ryb trochę ścisnąć miejsce zacisku i problem mamy z głowy. Robię to praktycznie ze wszystkimi ciężarkami, ponieważ w większości wypadków wymagają dogięcia.

Kwestią, do której należy przyłożyć moim zdaniem największą wagę, jest odpowiedni dobór haków. Muszą posiadać specjalne oczko, na którym zawiążemy hak. Ogólnie przyjęło się zbrojenie w tej metodzie gum za pyszczek, typowymi hakami drop shotowymi. Tutaj jest "haczyk ; )", bo wiele osób uważa że haki drop shotowe to haki offsetowe. A wcale tak nie jest. Haki drop shotowe przypominają kształtem karpiowe. Używam ich do zbrojenia gum mniejszych (2-3") i zbroję je w okolicy "pyszczka" gumy. Często keitechy nadziewam trochę dalej niż za sam koniuszek, bo będziemy mieć po prostu sporo strat w przynętach z uwagi na ich delikatność. Z reguły przynęty w tej metodzie są zassysane pewniej niż przy łowieniu z opadu, więc z zacięciem nie powinno być problemu. Od siebie polecam haki Gamakatsu Worm 39 w rozmiarze #2-4.




Mówi się, że drapieżniki atakują dyndające przynęty często od przodu i się z tym zgadzam, jednak nie zawsze. Przy gumach większych, od 10 cm wzwyż, zbroję je głębiej i wyeliminowałem część pustych brań. Tutaj z pomocą przychodzą nam właśnie haki offsetowe. Biorąc haki o węższym kolanku (przeznaczone do cienkich wormowatych dziwactw), możemy uzbroić imitację rybek podobnie jak w główkę jigową - oczywiście nie musimy stosować tak długich haków jak przy tradycyjnych metodach jigowych. W kształt opisany w tym akapicie dobrze wpisują się haki również od Gamakatsu, model Worm 34. Można również uzbroić większe gumy całkiem za dziobek, za pomocą tradycyjnego haka do drop shota i jak okoń dobrze przywali to powinien się zaciąć.




Mamy też następne pole do popisu, czyli wykorzystanie pierwotnego przeznaczenia haków offsetowych. Powiem szczerze, że zabawę z drop shotem sam zaczynałem od takiego zbrojenia, bo znajomy, który pokazał mi ze trzy sezony temu tą metodę, sam owe zbrojenie stosował. Tak, więc zbroiłem gumy offsetowo i powiem szczerze, że skutecznie łowiłem. Piszę o tym w ten sposób, bo trafiłem w internecie na opinie, narzekające na mierny procent skutecznych zacięć podczas łowienia tymi hakami. Do tego zgłębiając temat, natrafiłem na dziwne poradniki, sugerujące zacinanie do boku. Dla mnie to troszkę bezsensowne, bo trzymając kij na wysokości czoła, drgając bądź łowiąc z opadu, dużo naturalniejszym, a przede wszystkim skuteczniejszą operacją będzie zacięcie go góry w pionie. Robiąc to do boku, nie idziemy po najszybszej linii do naprężenia plecionki, a tracimy czas i taki okoń może dawno wypluć nasz wabik.




Myślę, że cały problem tkwi w tym, że guma musi być miękka, aby ten hak wyszedł z rowka gumy. Idealne są pod tym względem np. keitechy, miękki i posiadają owy rowek żeby schować haczyk. Największym minusem, jest niestety to, że sporo gum będzie psuć i rozrywać.

Specjalny rowek do chowania haka.

Czterdziestak złowiony na zbrojonego offsetowo worma od firmy Reims. Guma niestety została rozerwana.

Jednak coś za coś, a hak schowany w przynęcie pozwoli nam na bardziej komfortowe łowienie w zaczepowych miejscach. Przyznam się szczerze, że skutecznych zacięć i holi nie miałem na pewno mniej niż zbrojąc tradycyjnie. Powiem wręcz, że okonie nieraz głębiej połykały takie wabiki, jak i też udawało mi się wcinać ryby na zewnątrz pyska. Najlepszymi hakami do takiego łowienia z jakimi się spotkałem są Daiwy WOS. Do przykładowego keitecha 4" shad impact stosuję rozmiar 2/0. Dla tych, którzy nie wiedzą jak uzbroić gumę w hak tym sposobem, sugeruję skorzystać z platformy Youtube, gdzie jest tego pełno.

Warto sobie przemyśleć przed wędkowaniem jakich przynęt danego dnia będziemy najczęściej używać i dobrać odpowiedni hak, aby nie przewiązywać zestawu co chwilę. Ja na jesień raczej zakładam większe przynęty, a jak nic się nie dzieje, wtedy wiążę delikatniejszy zestaw.

"Offsetowy" okoń zapięty na zewnątrz pyska.
Ciężarki do drop shota przypominają często te do bocznego troku, tylko różnią się tym, że posiadają zacisk (do szybkiej zmiany głębokości). Oprócz klasycznych pałeczek, są jeszcze kulki oraz np. antyzaczepowe ciężarki DAM'a. Ogólnie kształt nie ma zbyt wielkiego znaczenia, a ja korzystam najczęściej ze zwykłych tanich Jaxon'ów.

Budowa zestawu



Gdy wszytskie elementy mamy już gotowe, pozostaję zawiązać nam zestaw. Zaczynając od łączenia plecionki z fluorocarbonem, korzystam z węzła "alberto knot". Haczyk wiąże do fluorocarbonu tak zwaną owijką i przekładam hak najczęściej 5-6 razy. Niektórzy robią to ze trzy razy, ale uważam, że to za mało i hak nie będzie tak stabilnie się utrzymywał - tutaj filmik pomocniczy. Potem pozostaje nam już tylko zaczepić ciężarek zaciskowy, którym możemy ustawiać sobie głębokość, więc warto zostawić trochę dłuższy odcinek. Jak już wspomniałem, łowię raczej przy dnie, tak więc rzadko u mnie odległość między haczykiem, a ciężarkiem jest większa niż 35cm.



Prowadzenie


Łowienie na drop shota to nic innego, jak pozwolenie aby zestaw opadł na dno, napięcie go i nadanie pracy przynęcie gumowej za pomocą delikatnych drgań nadgarstka. Nie jakiś podszarpywań jak podczas jigowania, a delikatne drganie szczytówką, tak żeby nadać przynęcie agonialnych ruchów.
Co do samej techniki drgań, to z biegiem czasu ewoluowała. Z początku podpatrywałem innych wędkarzy nad wodą, czy też oglądałem filmiki na youtube naszych zagranicznym kolegów po kiju. Większość z nich nadawała sporo drgań z dużą amplitudą po czym przesuwała zestaw. Z czasem zacząłem łowić inaczej: trzy - cztery razy delikatnie drgam szczytówką i robię 2-3 sekundy przerwy, po czym powtarzam sekwencje i jak nic się nie wydarzy przesuwam zestaw. Brań najwięcej odnotowałem właśnie w owej pauzie. Szczególnie gdy jest zimno, te ruchy są naprawdę niewielkie, a miękkie japońskie gumy przeznaczone do tej metody już delikatnie zapracują, co jest właśnie kluczem do sukcesu. Słyszałem nawet teorie o tym, żeby nie robić nic bo same trzymanie wędki i kołowrotka owe drgania już wywołuję. Jest to jednak skrajność i właśnie najlepiej sprawdza mi się wyżej wspomniana technika. 



Oczywiście, gdy nic się nie dzieję, zmieniam na agresywniejsze drgania czy też zwiększam ich ilość. Z mojego doświadczenia również sama waga ciężarka ma znaczenie. Mam wrażenie, że czasem ryby uaktywniają się gdy zrobimy trochę zamieszania na dnie przesuwając masywniejszy ołów po dnie. Innym razem, lepsze brania bywają gdy dobierzemy lżejszy ciężarek nie mając idealnie napiętego zestawu, pozostawiając trochę luzu w pauzach. Ponadto lżejsze obciążenie pozwala nam podnieść zestaw wyżej dna i tam podrgać. Warto też uważać na brania podczas przesuwania zestawu, bo takowe również czasem występują. 


Przynęty


Gum do drop shota na rynku jest sporo. Wędkarze używają najczęściej do tej metody gumowych imitacji rybopodobnych oraz wszelkiego rodzaju wormów i innych żyjątek na krewetkach kończąc. Uważam, że warto celować raczej w miększe gumy japońskich producentów, przy czym twardsze można zmiękczyć wkładając je na chwile do gorącej wody. 

Shad impact 2"
a to model 4" zbrojony offsetowo.


Najwięcej z dobrymi efektami łowię na Keitechy, a modele które mogę polecić to shad impact oraz sexy impact. Łowiłem też na klasyczne easy shinery z kopytkiem i też miałem na to brania, ale uważam, że przynęty bez pracy własnej są odpowiedniejsze. Firma Reims, DAM, Mikado, Fish Up czy nawet Jaxon też ma ciekawe przynęty i jak to z okoniami bywa warto stale kombinować i nie przyzwyczajać się do jednego modelu, bo może się to dla nas skończyć dość niekorzystnie.


Amator Sexy Impact od Keitecha.


Sandacze


Żeby nie było drop shot nie jest tylko znakomitą metodą na okonie, ale również na sandacze. W łowieniu mętnookich nie mam zbyt dużego doświadczenia i nie jest to moja sztandarowa ryba, tylko raczej nocna alternatywa gdy w dzień nie mam zbytnio czasu. Na takiej Motławie sandaczyki po 60-65 cm nie stanowią raczej problemu i mi wpadały (czasem ktoś złapie siedemdziesiątkę), ale na większe rybki jednak warto wybrać się na Martwą Wisłę łódką. Tak czy inaczej, zestaw na sandacza wygląda analogicznie tak samo, z tym, że po prostu akcesoria są proporcjonalnie mocniejsze, a przynęty większe.

Sandacz z Motławy na drop shota.


Stosuję fluorocarbon 0,35 - 0,40 dowiązany do plecionki 0,12, a do jaskół i prostych ogonków o wielkości 5-6" daję najczęściej hak 3/0. Warto pokusić się nawet o przynęty większe, ale ja jednak zawsze marze o okoniowym przyłowie ; ). Kij również powinien być mocniejszy, z uwagi na sztywność na szczycie, pozwalającą pograć znacznie większymi gumami niż przy okoniowaniu. No i trzeba oczywiście z mocniejszego dolnika dać sandaczowi po zębach.




Serdeczności
B.

5 komentarzy:

  1. Mam już dach nad głową, więc może skorzystam z wiedzy, jak na góry pojadę okoniowe.
    Dzięki wielkie za know-how.

    OdpowiedzUsuń
  2. Połamania życzę. Przyjdzie czas, że każdy połowi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzieki, napewno sie przyda ! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo interesujący i pomocny tekst, wielkie dzięki

    OdpowiedzUsuń