Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

czwartek, 15 grudnia 2016

Mój okoniowy 16'

Wędki okoniowe leżą grzecznie schowane za szafą w pokrowcach. W sumie dawno nie byłem już na okoniach, a ostatnie grudniowe wypady były poświęcone morskim trociom, gdzie złowiłem tylko jedną krótką rybę. Dzisiaj miałem jechać na ryby, ale rozwaliłem już sobie totalnie zatoki, stąd moje dzisiejsze wypociny. Ogólnie ostatnio przeszedłem trochę w bardziej leniwy tryb i muszę trochę podładować baterię.





Ten sezon był ciężki, z uwagi na to, że nie mogłem jeździć kiedy chcę i przede wszystkim gdzie chcę. Musiałem bardzo mocno improwizować. Kocham poranki, nad moim ulubionym jeziorem, a musiałem kończyć często na chodnikach starówki, żeby w ogóle móc zamoczyć kija. Korzystałem niekiedy nawet z okazji żeby móc połowić na zbiorniku retencyjnym, idąc do sklepu ze spinningiem po bułki. Tak czy inaczej, gdzie nie byłem, zawsze dawałem z siebie 100%; jakoś nie umiem łowić byle jak, gdy są to szybkie wypady, w miejsca niekoniecznie atrakcyjne. Jak już jestem nad jakąkolwiek wodą, łowię najlepiej jak umiem.

Miejsca miejscem, ale po prostu w pełni zaspokajam swoją wędkarską duszę, gdy jestem na rybach o świcie. Nie chodzi o wyniki wędkarskie, ale o widoki i złapanie oddechu pełną piersią. Jakoś tak mam, że łowienie po południu nie jest dla mnie już tym samym. Niestety, w tym roku głównie jeździłem na okonie w porze obiadowej, bo innego wyjścia nie miałem.





Co ciekawe ryby niejednokrotnie dobrze współpracowały. Szczególnie zauważyłem to wczesną wiosną, gdzie centralnie o godzinie dwunastej odnotowywałem najlepsze brania. Tak samo bywały dni, gdzie na poppery w najgorętszych momentach lata, w skwar wyciągałem ładne ryby. Zaobserwowałem jednak słabe żerowanie ryb wieczorem, co wydaję się nielogiczne, ale znalazłem pewną analogię. Okonie wieczorami żerują czasami bardzo dobrze, zbierają się w duże stada, są agresywne i pokazują swoją aktywność nad wodą. Niestety przy obecnym rybostanie takie wieczorne harce zdarzają się już bardzo rzadko i pozostaje nam dłubanina.


Wczesna wiosna

Tutaj królował drop shot. Drgania leniwe, dwa - trzy z dłuższymi przerwami. Odległość od haka do ciężarka niewielka i szukanie ryb typowo blisko dna. Do tego małe przynęty i jak najmniejsze haki. Bywały dni, gdzie przez godzinę wyciągałem po kilkanaście sztuk 30+ i nawet nie chciało mi się już wyciągać aparatu. Coś pięknego. Najlepsze brania odnotowywałem tuż to tym, jak lód opuścił taflę. Ryby były raczej zbite w stada i kluczem do sukcesu, było po prostu znalezienie odpowiedniego miejsca gdzie przebywają. Tutaj szukałem raczej głębszych spadów, dołków; innymi słowy miejsc, które sandaczowiec może uznać za swoje podstawowe bankówki. Przestałem łowić już całkowicie z początkiem kwietnia, gdy ryby ruszyły na tarło.







Początek lata

Czerwiec i lipiec stały się sztandarowymi miesiącami łowienia na poppery. Kiedyś nie miałem wyników na te przynęty, a zacząłem łowić na nie przypadkiem jak po prostu nic się nie działo. Teraz na początek wakacji, poppery będą już moim podstawowym narzędziem. Na prawdę zachęcam do wykorzystania tego okresu na widowiskowe łowieniu garbusów z powierzchni. Łowiłem raczej w miejscach płytszych i wyciągałem ryby, które będąc odchorowane po wiosennym tarle agresywnie żarły. Warto poszukać jakiś grążeli, krzaków i innych miejsc gdzie trzymają się o tej porze elementy diety pasiaków. Oprócz popperów warto wtedy połowić również na inne przynęty, np. obrotówki czy jaskółki w toni, bo jest to okres, kiedy ryby nie będą stały tylko przy dnie, stąd często marudzenie osób, które łowią tylko opadem i czekają na wyprostowanie szczytówki wędki.




Przełom lata i jesieni

Od połowy sierpnia do początku października okoniom niby coś dzwoniło, ale do końca nie było wiadomo, w którym kościele. Tutaj najbardziej się przydaję, takie powiedzenia, że okoniarz powinien mieć dużo różnych przynęt i kombinować. Łowiłem o tej porze na wszystko, z czego najbardziej lubię chyba wtedy łowić na wolno prowadzone obrotówki. Oczywiście, do tego łowiłem klasycznym opadem, a nawet nie zapominałem o drop shocie (wyżej niż w zimniejsze pory roku). Innymi słowy jest to okres, w którym zabieram ze sobą najwięcej klamatów i szukam odpowiedniego klucza. Oczywiście pomału schodzimy już niżej z wabikami niż latem. Łowiąc z opadu staram się łowić jak najlżej, czyli dobierać ciężar główki do warunków, abym wszystko w miarę czuł, a żebym nie walił za mocno o dno. Oczywiście są dni, gdzie okonie uaktywniają się na bardziej sandaczowe walenie w dno. Jest to jednak wyjątek, które nie tyczy się jakiejś poszczególnej pory roku, tak samo jak łowienie lżej. Ludzie lubią dorabiać sobie różne ideologie, ale prawda jest taka, że okonie to kapryśne stworzenia, a środek sezonu to pole do popisu naszej kreatywności.






Trafiały się ciekawe przyłowy ; )


Późna jesień

Tutaj sprawa wygląda podobnie jak wczesną wiosną, czy też zima jak nie ma lodu. Warto wtedy zwolnić i dobrać metodę dla leniwych ryb. Łowić już bardziej stacjonarnie i odwiedzać sprawdzone miejsca, gdzie potencjalnie będą mogły stać stada pasiaków. Łowię również o tej porze najczęściej na drop shota, ale na przynęty większe, minimalnie 4". Jest to okres trudny, ale mamy sporą szansę na trafienia naprawdę ładnej ryby.