Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

czwartek, 18 stycznia 2018

Pierwszy lód 2018

Pierwsze łowienie podlodowe w tym roku za mną. Jednak udało się wejść, co uwzględniając prognozy pogody na początku roku wcale nie było takie pewne.





W tym roku na sezon nie przygotowałem się odpowiednio, chociaż plany miałem wielkie. Tyle myśli w głowie kotłowało mi się po poprzednim sezonie, ale jak przyszło co do czego, to nie chciałem w tym roku inwestować, bo bałem się, że lodu nie będzie. Jedyne co kupiłem ciekawego, to rzutem na taśmę kijek podlodowy St. Croix Legend Black ML (LBI24ML) i na szybko przed wypadem wymieniłem żyłkę, gdzie jeszcze debatowałem z Maćkiem z podlodowo, którą założyć.

Gdy wczoraj wybrałem się na lód, miałem trochę obaw słysząc w radio, ile osób straciło już w tym roku życie, ale gdy zrobiłem pierwszy odwiert trochę się uspokoiłem. Lód był jednolicie czarny, mocny i miał te minimalne 8-10cm.

Niestety, ale ryby nie współpracowały, co jak można było się domyślić, było w dużej mierze skutkiem gwałtownych skoków ciśnienia. Udało się tylko skusić dwie rybki powyżej 20stu centymetrów, a reszta to były przysłowiowe palczaki. Co ciekawe ryby reagowały najlepiej na mormyszkę, która leżała kilku sekund na dnie, gdzie odkryłem to, zostawiając wędkę w bezruchu po nieudanych zabawach z kiwokiem.



Na spinning podlodowy też coś skubnęło, ale na pewno nie był to dzień miłośników poszukiwań agresywnych okoni. Nowy kijek przyznam szczerze bardzo przypadł mi do gustu i cieszę się, że sprzedałem swojego mojo ice. Przede wszystkim, tam był problem z mocowaniem kiwoka, a tutaj mamy produkt wyposażony w kiwok. I to jaki! Przyznam się szczerze, że kiwok jest według mnie idealny do lekkich przynęt spinningowych. Jest mega czuły, a przy tym sztywny i nie wpada w drgania. Można go do tego mocno regulować i nie straszne są mu już mniejsze poziomki, blaszki, małe gumki i zapewne też po całym jego wysunięciu nawet większe mormyszki/żuki. Blank jest czuły i czuć sporo w dłoni. Co do pracy blanku w porównaniu z mojo, jeszcze się nie wypowiem dokładnie, bo nie miałem godnego przeciwnika, ale mojo wydaję się być troszeczkę bardziej mięsisty, a legend szybszy. Model ML mocą jest dla mnie idealny na wody do trzech metrów i też fajny na okonie w polskich warunkach; bo i poradzi sobie z 40stakiem, jak i będziemy mieli trochę frajdy z mniejszych ryb. Podsumowując jest narzędziem bardziej chirurgicznym od mojo i na pewno więcej ryb wetnę, bo po ostatnim sezonie dla mnie kiwok, nawet do blaszki podlodowej być musi. Ponadto możemy do niego dokupić więcej kiwoków różnej mocy i mamy multi skuteczny, ekskluzywny zestaw podlodowy. Trochę snobizm, ale czasami prezent fajny można sobie zrobić. W sumie to prezent od mojej dziewczyny, za który bardzo dziękuję.


Podlówka St. Croix i funkcjonalna tuba zabezpieczająca podczas transportu.

Drugą zabawką jaką testowałem jest deeper, którego dostałem na święta i mogłem pierwszy raz wypróbować go w boju. Jeżeli mam być szczery, to mam mieszane uczucia i gdybym miał go sobie teraz drugi raz kupić, nie zainwestowałbym w niego tyle.

Łowię przede wszystkim na wodach płytkich, najczęściej jest to w okolicy 2 metrów głębokości. Deeper w odróżnieniu od klasycznych przetworników do echosondy unosi się na powierzchni wody, a nie znajduje się zanurzony w przeręblu. Co za tym idzie, musimy całkowicie wyczyścić dziurkę po świdrze z kryształków lodu i śniegu, co na płytkiej wodzie jest niekorzystne przez wpadające do środka światło. Druga sprawa, że dla mobilnych spinningowych wędkarzy podlodowych, którzy lubią robić sporo dziurek jest to męczące, bo każdy otwór muszą czyścić. Wychodzi, więc na to, że z jego mobilnością nie jest do końca dobrze, a jest to raczej narzędzie dla bardziej stacjonarnych wędkarzy, a wtedy już lepiej mieć klasyczną echosondę bądź flasher.

Przechodząc już do samego obrazu, to przyznam szczerze, że jest mocno zabawkowy. Patrząc na aplikację w telefonie wysnuwa mi się trochę porównanie do pokomenów na telefon. Mało to poważne, że tak powiem. Nie jestem w elektronice wędkarskiej specem, ale posiadam dość dobry model echosondy i po prostu przy niej deeper to mało dokładna zabaweczka - tym bardziej, że za tysiaka możemy już kupić niezłe używane echo.



Nie wiem jak jest na większych głębokościach, ale tutaj niestety lustro wody jest pokazywane gdzieś w 1/4 obrazu, a niestety większość tego co widzimy to odbicie dna... nie mamy też możliwości wyregulowania tego jak przy klasycznej elektronice. Mamy też funkcję flashera, ale tutaj nie będę się wypowiadał, bo nie umiem ocenić jego dokładności, bo szczerze powiedziawszy pierwszy raz go używałem. Aplikacja jest prosta do zainstalowania, połączenie ze smartfonem też poszło bardzo szybko, jednak sam interfejs aplikacji jest dla mnie niefunkcjonalny. Gdy skonfigurujemy deepera ze smarfonem i chcemy przejść do głównego menu przy zmarzniętych paluchach, trzeba kliknąć malutką ikonkę i wtedy dopiero możemy np. wybrać tryb podlodowy. Aplikacja z automatu wybiera nam klasyczny tryb, który jest dość potem problematyczny do przestawienia. Warto też zwrócić uwagę, że korzystanie z deepera bardzo szybko rozładowuje nasz telefon, co przy całodziennym łowieniu na lodzie może być dla nas dość ryzykowne. Szczególnie na pierwszych i ostatnich lodach. Chciałem porobić jakieś zdjęcia gdy aplikacja jest włączona, ale jak deeper jest włączony to niestety telefonem już mu zdjęcia nie zrobimy. Trzeba będzie wziąć dodatkowo aprat ; )



Łowieniu z lodu po ostatnim sezonie stało się dla mnie czymś magicznym i już płaczę w domu, że nie ma mnie dziś na lodzie. Jest to coś pięknego. Delikatne brania na kiwoczku, adrenalina przy ciągnieciu na delikatnych zestawach i ta piękna zimowa aura. To dziwne, ale stało to dla mnie chyba ulubioną formę wędkarstwa. Żaden spinning nie daję chyba tyle adrenaliny i wysypu endorfiny w mózgu co wyczekiwanie przy kiwoku. Szkoda, że zimy są słabe, a i przyszłe pogody niezbyt optymistyczne. Przez najbliższy brak czasu nie wiem nawet czy drugi raz wejdę bezpiecznie.

Specjalne podziękowania dla Maćka za mormyszki i cenną wiedzę z rozmów, jak i z Twojego bloga.


Serdeczności
B.

piątek, 5 stycznia 2018

Pierwsze okonie 2018 z ES70LF2.

Z uwagi na to, że zima nie "rozpieszcza", postanowiłem rozpocząć nowy rok ze spinningiem nad Motławą. Nie rozpieszcza pod względem braku mrozu i co za tym idzie łowienia podlodowego, na które bardzo liczyłem.





Coś się działo i złapałem z dziesięć okonków, gdzie nadłuższy miał 30 cm. Jednym z prezentów pod choinkę, były nowa wędka st.croix, a dokładniej elitka 8lb, insygnowana ES70LF2. Jest to moja druga okoniowa elitka, gdyż posiadam jej starszą wersje. Nowa oprócz, że nie jest jednoskładem, wydaję się być zauważalnie szybszym, bardziej szczytowym kijkiem. No i jest lepiej uzbrojona, bo w modne teraz tytanowe przelotki torzite. To połączenie bardziej skłania ją w stronę narzędzia do prezentacji przynęt gumowych, ale na twarde przynęty w wakacje nie omieszkam nią połowić. Przez swój bardziej "sandaczowy charakter" dysponujemy też odrobinę wyższym ciężarem wyrzutowym od poprzedniczki. Mimo wszystko naprawdę wydaję się dobrze trzymać rybkki i żaden okoń mi wczoraj nie spadł. Za to połączenie szybkości i potem ładnej progresji najbardziej cenie te blanki. Nie ukrywam, że to moja ulubiona marka, nie licząc skrajnych UL do dłubaniny.





 W niedziele, mam cichy plan zapolowania na płotki na feeder. Kupiłem już do tej wyprawy trochę towaru i już decyzji zmienić nie mogę, chociaż w głowie jakoś tak okonie się upominają, bo jak wiadomo jest na nie dobry okres. No, ale chyba czasem trzeba przewietrzyć głowę czymś innym. Jak coś fajniejszego się uwiesi, pewnie na swoim blogu wędkarskim opiszę rozpoczęcie sezonu, ale tym razem to feederowe.

Serdeczności,
B.