Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

wtorek, 30 grudnia 2014

Grudniowa samotnia.

Podczas jednej z grudniowych wypraw, gdy wejście u podnóża klifu było bez woderów wręcz niemożliwe, przypomniała mi się opowieść o innej wyprawie. Tutaj zaskoczenie - nie była to żadna wyprawa wędkarska, a wywiad z młodym polskim wspinaczem. Wraz z dwójką przyjaciół planują jako pierwsi ludzie w historii zdobyć szczyt K-2 zimą.



Co ma wspólnego wspinanie się zimą na ośmiotysięcznik z morskimi trociami ? Nie chcę zanudzać, ale w skrócie chodzi o to, że najważniejszy w zdobywaniu szczytu, jest tzw. atak szczytowy. Jest to finalny etap wspinaczki. Tak na prawdę cała operacja w zdobywaniu góry, ma charakter przygotowania wszystkiego pod ten ostatni etap i czekania niżej, aż pogoda pozwoli atakować wierzchołek. 




Pogoda. Właśnie. To ona dla nich i dla mnie jest wyznacznikiem powodzenia wyprawy. Może nie tyle powodzenia, co dania możliwości spotkania z rybą. Grudzień, zima w pełni. Nie chodzi nawet o sam śnieg, ale o wiatry, straszne wahania pogody, a co za tym idzie stanu morza, jak i trącenia jego wód. W przeciągu tego okresu, pogoda daje nam bardzo mało szans na dogodne warunki. Do tego muszą one być zbieżne z naszym wolnym czasem, a co najgorsze - przegrana walka z rybami boli wtedy najbardziej. To wtedy często dostaniemy najbardziej bolesne lekcje, które zapamiętamy na dłużej. Grudzień był dla mnie miesiącem nauki.


Pokory i spokoju ducha

Bartek

2 komentarze: