Myślałem, że świeża woda pubudzi do brania drapieżniki. Mam tutaj na myśli okonie i sandacze, które woda z morza powinna pobudzić i zagonić nowe osobniki na wody Motławy. Prawdopodobnie zagoniła - inni wędkarza z tego co słyszałem ładnie połowili. Ale ostatnio nie lubię za bardzo słuchać, oglądać, a łowię swoim rytmem. Kiedy chcę i jak chcę. Przede wszystkim uciekam od tłumów wędkarzy i dużo przyjemniej łowi mi się mając czystą głowę, a przede wszystkim skupiając się na sobie.
Co do okoni i wspomnianych wcześniej przyłowów, nawet większe sandaczowe gumy atakowały mi małe osobniki pasiaków, a mętnookich nie doświadczyłem. W dzień z typowym okoniowym nastawieniem coś tam złapałem, ale tez szały nie było. Tak czy inaczej w obu przypadkach atakowały mnie szczupaki.
Przełamanie na większe garby miało nastąpić podczas wyprawy na dawno nie odwiedzane przeze mnie jezioro z powodu braku czasu. Złowiłem już ładnego szczupaczka, "90siątkę" i dwa mniejsze, ale okonie nie chciały współpracować. Trudno powiedzieć czy robiłem coś źle, ale i tak jestem zadowolony. Jak mają atakować moje przynęty przyłowy, to poproszę cały czas takie jak w "piździerniku".
Oczywiście mamuśka zaatakowała meppsa trójeczkę; srebro w czerwone kropki z czerwonym chwostem!
... a u mnie szczupłych jak na lekarstwo ! :)
OdpowiedzUsuńGratulacje !
U mnie po prostu często przeszkadzają jak nastawiam się na coś innego.
UsuńAle takie przyłowy luuuubię ; )
Bydlę ; )
OdpowiedzUsuń