Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

niedziela, 11 listopada 2018

Jesienna płoć na spinning.

Po prawie dwóch tygodniach przerwy, w końcu udało mi się wyskoczyć na ryby, znajdując trochę wolnego czasu w ostatni czwartek i piątek. Moim celem były okonie, jednakże co do nich, nic sensownego z tego nie wyszło. Gwiazdą tych dwóch dni, okazał się egzemplarz innego gatunku.





Trafiłem na dwa odmienne pogodowo dni; o ile pierwszego dnia było bardzo słonecznie, praktycznie bez chmur, to drugiego dnia łowiłem skoro świt w czasie pięknej mgły, które dopiero z czasem się rozmyła - uwielbiam taką pogodę! Warto też nadmienić, że łowiłem w innych godzinach, raz w godzinach około południowych, a za drugim razem z samego rana. Jedyne co łączyło te dwa wypady, to lekki południowy wiatr.

Napiszę szczerze, że nie wiem co stało się na dobrze znanym mi jeziorze z okoniem. Takiej lipy od lat jesienią nie było. Fakt w tym roku połowiłem tam z sukcesami zimą, wiosną, a potem jeździłem w inne miejsce wybierając głównie Motławę, ale wygląda to jakby te ryby nagle po prostu zniknęły. Od wędkowania na tym jeziorze w czerwcu (z dość sympatycznymi wynikami), odwiedziłem to łowisko raz w październiku oraz przez właśnie opisywane dwa listopadowe dni. Wstyd się przyznać, ale przez te trzy ostatnie wypady złowiłem tylko trzy okonki w okolicach 25cm. Nie wiem co się stało, wygląda to tak jakby bomba atomowa wybuchła, zabijając populacje okonia. A próbowałem na wszystko: jigowanie, drop shot, nawet boczny trok. Szukałem ryb  na głębokich miejscach i na płytkich, ciągle kombinując z gramaturami, wielkościami i techniką prowadzenia.

Więcej sprzętu niż talentu.


Przez dwa ostatnie wypady sytuacje podratowały trochę dwa szczupaczki po 50siąt kilka centów, które skusiły się na 4" keitecha w kolorze białym i westina malowanego na okonia z pomarańczowym brzuchem.



Jednak nigdy nie warto się poddawać i gwiazdą tych dwóch, krótkich listopadowych wypadów, okazała się piękna jesienna płoć. Drugiego dnia, gdy nic od świtu się nie działo na głębszej wodzie, popłynąłem w płytszą część jeziora. Ustawiłem się łódką na skraju mulistego blatu, z obumarłą roślinnością i spadu z twardszym dnem, tak żeby rzucać pod trzciny i prowadzić przynętę w kierunku głębszej wody. Na początku obłowiłem tak wspomniane trzciny bardziej szczupakowym zestawem i gdy nic się nie działo, sięgnąłem po zestaw UL (microflex do 7gr, vanquish 2500s z plecionką 0,06 i przyponem z żyłki 0,14). Obłowiłem te same miejsca z myślą o okoniu i dalej nic się nie działo. Założyłem w końcu tante 1,5" w kolorze chaos, na gramowej czuburaszce i rzuciłem wzdłuż spadu. Gdy przynęta spadła na dno, zacząłem nią cykać po dnie, używając samej szczytówki, nie podbijając przynęty kołowrotkiem po czy robiłem pauzę. Nagle poczułem dość silnego pstryka na szczytówce, po czym odjazd na kołowrotku i od razu ryba zaparkowała w jakimś zaczepie. Szczerze nie przejąłem się tym zbytnio, bo pomyślałem, że to pewnie jakiś szczupak pistolet, sądząc po agresywnym braniu (swoją drogą branie podobne do lina na spinning, ale tutaj nie czułem tak masy tej ryby, a raczej jej szybkość). W końcu udało mi się rybę oderwać od zaczepu i gdy doholowałem ją do łódki, widząc jej grzbiet, dalej nie wiedziałem co to za ryba i dopiero gdy mój przeciwnik przewalił się na bok przy powierzchni, zobaczyłem urodziwy, mieniący się srebrne, duże łuski ryby. Powiedziałem do siebie na głos WOW i za chwilę podebrałem piękną płoć. Nie miałem miarki, ale przyłożyłem rybę do dolnika wędki i gdy zmierzyłem w domu, wyszło mi 36cm. 




Ryba wyjątkowej urody, krępa, okrągła, trudna do uchwycenia jedną ręką. Przy większy płociach, wyjątkowo wyglądają duże, wyraźnie zarysowane łuski, które nie wyglądają tak efektownie, przy mniejszych, zazwyczaj łapanych przez nas egzemplarzach. Dokładnie na tą samą przynętę, w maju złowiłem pięknego lina na Motławie, a ta płoć jest moim drugim medalowym przedstawicielem białorybu na spinning w tym roku.

Okonie na tym jeziorze wjechały mi na ambicję i jak czas pozwoli zapewne wybiorę się jeszcze na nie w tym roku. To co się dzieję, utwierdza mnie w przekonaniu, że to bardzo zero jedynkowa woda, gdzie kombinatoryka często nie sprawdza się, w przeciwieństwie np. do Motławy i jej okoni. Tutaj albo chcą, albo nie. Ja jednak lubię czasem trochę pogłówkować, bardziej dla własnej satysfakcji, a nie wyników i mam zamiar dodatkowo wypróbować caroline rig, której na tej wodzie jeszcze nie próbowałem. Problem jednak w tym, że nie mam odpowiedniej wędki, ale chyba spróbuje do tej metody microflexa do 10gr, 2,3m. Marzy mi się st. croix AVS80MLM2, ale ostatnio mam sporo innych wydatków. Miałem sobie ostatnio zresztą kupić jeszcze jakiś kij UL, z wyższej półki, ale jak to często w życiu bywa, nic sobie nie kupiłem.

Mam nadzieję, że jeszcze połowimy fajnych rybek na koniec tej jesieni.
Jak będę miał chwilę czasu na dniach, skrobnę coś o moim szczupakowym kijku na lekko, który obławiałem przez ostatni rok.


Serdeczności,
B.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz