Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

środa, 16 września 2015

Street fishing.

Ilekroć przechodziłem koło Motławy, tylekroć chciałem mieć ze sobą wędkę. Wiąże się to z wędkarskim DNA o którym już pisałem we wcześniejszych wpisach.



Pamiętam, że jako dziecko gdy zawsze podchodziłem do jakiejś wody to musiałem podejść. Wyobrazić sobie co tam żyje, zaczepić jakiegoś Pana z wędką, cokolwiek. Niestety, chociażby jeszcze 10 lat temu, byłem kompletnie niesamodzielny.

Co do Motławy to również zetknąłem się z tą wodą w dzieciństwie. Wycieczki szkolne i chodzenie po starówce z klasą. Najbardziej jednak przypominam sobie pewien sklep na starówce. Był to modelarski połączony z wypożyczalnią strojów, takich rycerzy, wróżek itp.

Pamiętam że jak miałem kilka lat to były w szkole te bale karnawałowe. Przebieraliśmy się. Ja sobie wybrałem strój Jedi. Bardzo lubiłem młodego Anakina jak się ścigał na tych "skuterach". Na wyprawę na starówkę czekałem bardzo. Aby popatrzyć sobie na modele w tym sklepie. I zawsze ryczałem w powrocie do domu, bo ani nad Motławę nie mogłem pójść, ani modelu kupić.

Lata mijały, a ja nawet jak byłem już na tyle samodzielny aby samemu moczyć kija jakoś odwlekałem tą wizytę. To Wisła, to jezioro, a to już trocie w Orłowie zaczęły gryźć. Dzisiaj oficjalnie pierwszy raz zamoczyłem kija.

W skrócie wypad uważam za udany. Woda typowo okoniowa sandaczowa. Twarde dno, z rozrzuconymi śmieciami na dnie. Cóż, w wodach starego miasta pływa wszytsko, ale rybą to raczej nie przeszkadza. Dzisiaj zaliczyłem hatricka. Złapałem najpierw spodnie (dokładnie je obejrzałem bo może ktoś zostawił tam jakąś przynętę), przyzwoitego szczupaczka i a na koniec jeszcze miałem na kiju sandaczowe dziecię.



Misja wykonana. Rachunki z dzieciństwa wyrównane. !

2 komentarze:

  1. Spodnie to już niezła zdobycz, choć w polskich nizinnych rzekach to nie jest rzadki "okaz". Docenić jednak należy moc sprzętu ! ;)
    Dwa lata temu mój syn również powalczył z konfekcją. Po wyholowaniu trampka ucieszył się jak po mega rybie.
    Stwierdziłem, że to żaden wyczyn w polskich wodach.
    - Mateusz, gdybyś złowił dwa takie same buty to już nieźle...!
    Popatrzył się na mnie obruszony. Pokazał mi plecy i zaczął łowić dalej. W trzecim rzucie wyciągnął drugiego trampka do pary ! Byłem w szoku, i chyba było to widać ! Odczepił trampka z kotwiczki, rzucił go na ziemię i popatrzył na mnie z politowaniem. Jakby złowił co najmniej rybę na srebrny medal ! :)))

    OdpowiedzUsuń
  2. Haha, dobrze że właściciela tych butów w wodzie nie było ; )

    OdpowiedzUsuń