W końcu z nudów założyłem białego poppera i rzuciłem w przerwę między zielskiem. Nawet nie obserwowałem go, tylko sobie szarpałem szczytówką nierytmicznie pluskając woblerem. Nagle usłyszałem jak coś się zakotłowało koło woblera i poczułem opór. Wyjechał szczupaczek taki z 50+. Rzucałem dalej i w trzecim rzucie miałem kolejne branie. Ryba spadła, a ja myślałem że to podobnej wielkości szczupak.
Zmieniłem woblera na większego, pomarańczowo-seledynowego. Biały się niestety zerwał. W pierwszym rzucie branie. Myślę sobie znowu szczupak. Nagle dziewczyna siedząca bliżej oznajmia mi, że mam ładnego okonia. Tego się nie spodziewałem...
Ryby widać było, że są aktywne. Ale w strasznym zielsku na płytkiej wodzie. Na spadkach, blatach zero ! Trzeba było rzucać w najgorsze haszcze i pluskać szczytówką. Branie najczęściej następowało w przerwach między pluskiem. Trzeba było zostawić woblerach nieruchomo na sekundę-dwie. I co najważniejsze nie zacinać. Jak zobaczymy atak ryby na poppera nie zacinajmy od razu, bo zabierzemy woblera rybie sprzed nosa. Pobranie przynęty po widowiskowym ataku ryby trochę zajmuję. Coś jak grzmot i błyskawica. Najpierw zobaczymy, potem dopiero poczujemy. Zresztą okonie atakują poppery bardzo agresywnie i jak się już wepnie, to raczej trzeba będzie korzystać z pomocy szczypiec.
Żerowanie trwało 30 minut, ale było bardzo intensywne i kilka okonków 30+ wyjechało z wody. Widać w upalne lato, jest to przynęta, która bardzo pobudza agresywność okoni. Nawet jedno przejechanie popperem bez kontaktu, może pobudzić rybę co skwituję widowiskowym atakiem w następnym rzucie. I właśnie ta widowiskowość jest najfajniejsza w popperach.
Do takiego łowienia zachęca do stosowania mocniejszego sprzętu. Wędka ma drugorzędne znaczenie, ale warto zaopatrzyć się w plecionkę (i to nie nitkę do ultralighta) i drucik na szczupacze zęby. Przyłowy kaczorów będą bardzo częste, a plecionka jest niezbędna do wyjęcia ryby z haszczy i zielska. Gdy okoń jest większy i "zaparkuje" w zielsku nie ciągnijmy na pałę. Jeśli jesteśmy na łódce warto podpłynąć jak najbliżej i spróbować wyciągnąć ryby na spokojnie z zielska.
Kiedyś nie miałem przekonania do tych woblerów. Czytałem o nich artykuły, ale jakoś wcześniejsze wyniki nie były dla mnie przekonywujące. Jedno jest pewne. Nasze okonie mają tyle powodów żeby nie brać, ile pasków na grzbiecie. Dlatego, warto próbować wszystkiego i stale kombinować.
A widzisz :) a w moich szuwarach poppery na nic się zdały, musiałem inaczej się do nich dorwać :)
OdpowiedzUsuńJa teraz dopiero miałem jakieś wymierne efekty na poppery. We wcześniejszych sezonach jakieś małe szczupaczki tylko do nich wychodziły..
OdpowiedzUsuńNie wiem czy to jest spowodowane (technikę raczej mam taką samą). Łowię też na nie w mega szuwarach, gdzie praktycznie niczego innego nie da się tam poprowadzić. Z głębszej wody raczej drapieżniki się do tego nie podnosiły. Myślę, że jeszcze mogłoby się to sprawdzić w głębszych jeziorach, podczas tarła uklei i rzucać to w stado na wodzie ; )
I tylko sprawdził mi się na okonie wobler Rapala X-Pop. Savage gear i Salmo się nie sprawdziły.. Rapala ma taką bardziej nieregularną pracę, wręcz można powiedzieć, że książkowo się nie pluszcze.
Dobry post i wielu osobom może pomóc w dobraniu się do szczupaków czających się w jeziorowej "dżungli".
OdpowiedzUsuńDzięki. Owszem, ale na szczupaki te duże trzeba by mieć już mocny sprzęt aby taką rybę siłowo wyciągnąć ;)
UsuńZawsze wierzyłam w tych skubańców xd
OdpowiedzUsuń