Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

czwartek, 1 czerwca 2017

Street fishing Motława - powrót na stare śmieci

Dla osób takich jak, które chcąc dość regularnie wędkować, a nie mogą zapuszczać się zbyt często za miasto, Motława będzie dobrym rozwiązaniem. Ostatnio postanowiłem ją odwiedzić po miesięcznej przerwie i porwać się w nurt okoniowego street fishingu.





Chcąc polować na w miarę przyzwoite okonie, plątanina kanałów w Gdańsku, jest chyba najbardziej wskazaną alternatywą. Oprócz niej pozostają nam zbiorniki retencyjne, z którymi różnie to bywa. Z Motławą jest o tyle ciekawie, że do końca nigdy nie możemy być pewni co nam się trafi na drugim końcu linki. Nie wspominając chociażby o dorszach, które wpływają z morza, to możemy po prostu w każdej chwili trafić okaz jakiegoś gatunku, mimo że przeciętne łowione osobniki nie są tutaj zbyt okazałe - po prostu spora migracja ryb robi swoje. Oprócz przypadkowych niespodzianek, warto obserwować ruch nad wodą - wtedy na pewno zauważymy, gdy chociażby wiosną czy jesienią wejdzie okoń z morza. Na retencjach niestety tego nie ma; większość tych zadbanych stawków jest zarybiana i chroniona przez wędkarzy, gdzie Ci starzy bywalcy, mogą praktycznie nazywać wszystkie łowione ryby przez siebie po imieniu. Nie ma do końca tego jakże ważnego w wędkarstwie elementu niespodzianki i nadziei, towarzyszącej większej, czy w tym wypadku dłuższej wodzie.

Gdzie byśmy nie łowili, niestety na wszystkich łowiskach w mieście nastąpił efekt przebłyszeczenia wody - od co, modny street fishing. Takie okonie, wśród niezmierzonej rzeszy spinningistów widziały już chyba wszystko! Gdy każdy wędkarz ma dostęp do praktycznie wszystkich nowości rynkowych, taka metoda jak drop shot, czy z przynęt modny keitech easy shiner, nie działa już na nie tak dobrze, jak kilka lat temu - szczególnie na te większe osobniki. Dlatego często trzeba próbować nieszablonowych przynęt i też ich "dziwnych" metod prezentacji.





Wczoraj praktycznie nic się nie działo, aż w końcu natrafiłem na mały kod dostępu danego dnia. Dowiązałem w końcu do plecionki, przypon z żyłki 0,14, gdzie bez agrafki dowiązałem złotą główkę wolframową, ok. 0,5gr i tante od fish up'a. No i zagryzł. Drugi okoniowy wypad z rzędu i taki gagadek, tym razem ze 33centy się trafił (z rybek 30+ na moich wodach, jak najbardziej się już cieszę ;) ). O skuteczności tej ukraińskiej przynęty nie będę już się rozpisywał, bo efekty mnie czy innym wędkarzom jak najbardziej daje.





Oczywiście innych mniejszych osobników w paski, też trochę złapałem ; )

Wracając do tematów sprzętowych, pora na kryptoreklamę. A mianowicie, przetestowałem pierwszy raz w boju dwa nowe nabytki. Pierwszym o jakim chcę napomknąć jest wędeczka DAM'a, a mianowicie Microflex 2,30 do 7gr.


Miałem wcześniej ten sam model, tylko długości 1,90. Napiszę tak - jeżeli ktoś szuka, czegoś w tym zakresie cenowym (do 3 stówek), co nie jest wklejanką, nic lepszego nie znajdzie. Takiego Major Crafa, Baspare, który kosztuje dobrą stówkę drożej, pod względem czułości nakrywa czapką (zresztą w tej stajni, trzeba wydać trochę PLN'ów, bo te niższe modele, według mnie są słabe..). A tak mamy na prawdę fajny kijek, za nie duże pieniądze, gdzie nie musimy się obawiać jak w przypadku droższych blanków, że porysuje się nam podczas transportu miejskiego tramwajem, czy na betonowych nabrzeżach miasta, podczas kolejne sesji street fishingu.

Zamieniłem go na dłuższy model, bo często łowię z brzegu i oprócz gum, sięgam czasem po jakieś woblerki, czy żelastwo. Krótszy model, dla osób które lubią tylko aktywnie jigować z wysokiego nabrzeża, czy też z łodzi, będzie lepszym rozwiązaniem. Czucie jest fajne i przy w miarę sprzyjającej aurze, taką gramową główeczką możemy już podziubać, a obrotówce dwójce, przy stojącej wodzie też podoła. Pod ryba, mimo szybkości blanku też ładnie się gnie. Może nie jest to, takie cukierkowate, wzrorowe ugięcie jak przy droższych konstrukcjach, ale ugina się jak najbardziej progresywnie. Niektórzy wyczują odrobinę kołkowatości, ale taki okonek 30+ już naprawdę daje sporo frajdy z holu.  ;)



Drugim nabytkiem jest torba na ramię Rapali, dedykowana do street fishingu. Tak naprawdę jest to prezent na niedawne urodziny (dziękuję kochanie, że zauważyłaś że moja stara torba jest w opłakanym stanie;*). Ogólnie to śmieszą mnie te zabiegi marketingowe, gdzie wszędzie wciskane jest modne łowienie w mieście, ale muszę przyznać, że torba jest bardzo przyjemna. Tak przemyślanej torby wędkarskiej nigdy nie miałem - wszystko się mieści, a przede wszystkim ma swoje miejsce (fotografowanie wielu kieszeni i kieszonek moim zdaniem trochę mijało się z celem, więc musicie mi wierzyć na słowo). Gdy bawimy się w takie szybkie wypady, bez zbędnego oblężenia sprzętowego (za to chyba najbardziej lubię street'a - za minimalizm ;) ), miejsca jest aż nad to i z pewnością podczas tych dłuższych też się sprawdzi. Torba wydaję się być solidna, wiec mam nadzieję, że będzie mi towarzyszyć jeszcze przez wiele wypraw.

Maj był bardzo udanym miesiącem w tym sezonie. Może nie łowiłem okazów, ale łowiłem ryby, które mnie cieszyły, jak na łowiska i czas, którymi dysponowałem.

Oby czerwiec był równie udany.

Serdeczności
B.


1 komentarz: