Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

wtorek, 27 czerwca 2017

Okonie na poppera

Z uwagi na nadchodzący, najlepszy okres na powierzchniowe łowienie okoni, chciałbym przedstawić na swoim blogu wędkarskim, w miarę kompletny poradnik - jak złowić okonie na poppera.


Czterdziestak na 3D Pop Prey od Savage Gear



Rozpoczęcie przygody z powierzchniowym łowieniem okoni


Moja przygoda z popperami na dobre zaczęła się poprzedniego lata nieco z przypadku. Siedząc sobie na łódce w czerwcowym słońcu, bez efektów przeczesywałem wodę spinningiem. Nic się nie działo, poza jednym odprowadzeniem ładnego okonia za białą gumą. W pewnej chwili z nudów na agrafkę powędrował popper, znaleziony gdzieś na dnie pudełka. Zarzuciłem go w korytarz między wynurzonymi już o tej porze roku roślinami i nieregularnie pluskałem. Po widowiskowym ataku na powierzchniową przynętę woda ożyła. Dosłownie i w przenośni. O moich pierwszych efektach możecie przeczytać tutaj.

Po tym wydarzeniu, z powodzeniem większym lub mniejszym zacząłem łowić okonie tą metodą, a te powierzchniowe woblery stały się jednym z pierwszych wyborów na upalne dni. Im dalej w las, tym bardziej uczyłem się tej metody dostrzegając jej smaczki, jak też minusy. W poprzednich latach przeczytałem sporo artykułów na temat popperów, jednakże jakoś na moim poligonie ten rodzaj przynęt mi się nie sprawdzał. Zapewne w pewnym stopniu zaważył brak wiary (nie czarujmy się, ale sam popper dla wędkarza nie mającego wcześniej zbytnio styczności z tymi przynętami, nie wygląda na apetyczny kąsek dla garbusów), ale sama treść owych tekstów, również miała znaczenie.

Rapala X-Rap Pop od Rapali w kolorze seledynowym.

Tak czy inaczej, nie wszystko co wyczytałem w czasopismach wędkarskich mi się sprawdziło, a po własnych doświadczeniach popartych całym letnim sezonem na różnych zbiornikach, gdzie moje poppery oszczędzane nie były, mogę z całą pewnością napisać, że nie ze wszystkim się zgadzam. Niestety, ale coraz więcej autorów czasopism piszę teksty, które nie są poparte jakimś większym doświadczeniem, zdobytym na przeciętnych polskich kałużach (choć takowi też są i chwała im za to, że dzielą się swoją wiedzą). Nie chcę robić z siebie jakiegoś internetowego "guru", tylko zamierzam podzielić się z Wami spostrzeżeniami wynikającymi z autopsji i skonfrontować kilka obowiązujących dogmatów. 

Sam nie mam zbyt dużego doświadczenia w powierzchniowym łowieniu okoni, a zdążyłem już pewne nieprawidłowości wychwycić. Ale co się dziwić - wielu ze sławnych wędkarzy nie będzie łowić na kaszubskich jeziorach, w miejskich kanałach czy retencjach, a często na łowiskach z dużym i okazałym rybostanem, takimi jak np. Dadaj, Lubiąż, o zagranicznych łowiskach nie wspominając. Dlatego brak często w tekstach z dużymi rybami uwiecznionymi w fotorelacjach, merytorycznych smaczków, wywodzących się z wielu roboczogodzin spędzonych nad przebłyszczonymi wodami, a ogólniki, które są swego rodzaju odgrzewanymi kotletami. Dlaczego prasa idzie w tym kierunku, między innymi opiszę w poście, który ukaże się wkrótce.

Zastosowanie poppera

Chciałbym zacząć od tego, że poppery są przynętami typowo zadaniowymi. Po prostu nie wszędzie i zawsze woblery powierzchniowe będą działać. Z mojego doświadczenia ryby raczej rzadko będą się podnosić do nich z większej głębokości. Tutaj przychodzi mi na myśl artykuł sprzed kilku lat, autora WW,  który twierdził, że w upalne dni podniesiemy ospałe garbusy z dziesięciu metrów, do pluskających na powierzchni popperów... Tylko problem w tym, że nie każdy łowi na super łowiskach.. i potem, taki chłopak, który kupi w empiku gazetkę, będzie kilka godzin pluskał na otwartej wodzie jeziora sielawowego na mazurach, gdzie szybciej skusi do brania mewę. Oczywiście to, że jest głęboko nie oznacza, że ryby będą przesiadywać przy dnie. Np. spławiające się stado uklei przy powierzchni może być dziesiątkowane przez okonie, innym razem okonie będą żerować gdzieś w toni, a jeszcze w innym przypadku trzeba będzie się do nich dobrać łowiąc przy dnie. Ale czasy, w których na polskich jeziorach obarczonych rabunkową gospodarką rybacką i kłusownictwem, okonie harcowały w najlepsze przy powierzchni się skończyły, a raczej pozostaje dłubanina dłoniaków na jaskółki latem w toni. Większe osobniki są po prostu pochowane, jest ich mało, są wystraszone i często potrzeba dużo bardziej finezyjnego łowienia, aby taki "polski" czterdziestak wylazł z kryjówki na kilku metrach głębokości. A jeżeli już drobnica jest gdzieś na otwartej, głębszej wodzie blisko tafli, to przy powierzchni będą raczej pływały osobniki mniejsze, a mamuśki w stadzie, raczej będą patrolowały teren pod tym całym zgromadzeniem, czekając aż coś rannego wpadnie im pod pysk. Takiego poppera będą miały w czterech literach krótko mówiąc, no chyba że mówimy o łowiskach z dużą ilością okazałych okoni, gdzie ryby nie są tak niepokojone czynnikami "ludzkimi" i tym samym mają dużo agresywniejsze zwyczaje niż na większości wód. I dlatego większość tekstów o popperach i okoniach ma niestety mało wspólnego z naszą szarą rzeczywistością, bo doświadczenie jest często zdobywane przez owych autorów podczas kilkudniowego wakacyjnego wypadu nad tego typu wody. Co najlepsze w każdym lipcowym numerze jest jakiś tekst o popperach i praktycznie zawsze jest to jeden odgrzewany kotlet.


Średni rozmiar okonia na polskich łowiskach.

Tak czy inaczej do popperów będą wychodzić ryby naprawdę agresywnie żerujące, co w naszych wodach jest zjawiskiem coraz rzadszym, a na głębszej wodzie niestety jest to warunek koniecznym. W innym przypadku trzeba będzie łowić klasycznie np. na gumy. Oczywiście można wysnuć wniosek, że te przynęty będą najbardziej skuteczne w okresie wakacyjnym, a nie w zimniejszych porach roku, kiedy ryby są bardziej ospałe i stacjonują bliżej dna. Tyczy się to chyba wszystkich gatunków drapieżników, gdzie do woblerów powierzchniowych ryby podnoszą się latem, kiedy woda jest najbardziej nagrzana. W prasie wędkarskiej krążą dogmaty, że najlepsze będą dni najbardziej upalne, słoneczne, gdzie siedzimy na łódce w samych kąpielówkach (czasami się schładzając ;)). Jak najbardziej coś w tym jest, ale dobre efekty uzyskiwałem również w dni troszkę bardziej pochmurne (słońce przebijające się przez chmury). Jest to chyba najbardziej związane po prostu z temperaturą samej wody w tym okresie, niż szukaniu słonecznego dnia samego w sobie.

Czytałem tekst, w którym autor poleca zastosowanie popperów, aby zachęcić nie żerujące ryby do ataków chociażby na obrotówki - popper ma w tym wypadku nie imitować samej ofiary, a innego żerującego okonia, który ma zmobilizować do działania swoich pobratymców. Osobiście nie miałem po przeprowadzeniu tej operacji zbyt dużych sukcesów, gdzie lepiej mi wychodziło kuszenie słabo żerujących ryb na przynęty o znikomej pracy typu jaskółki, czy robale. No, ale jak ryby nie biorą na nic, warto próbować różnych sztuczek, pamiętając przy tym, że każda woda rządzi się swoimi prawami. Jednak w wodach, w których wszyscy łowią tylko na gumy, a w soboty i niedziele okonie widzą po raz setny keitechy we wszystkich kolorach tęczy, taka złamanie reguł gry może nas przybliżyć do sukcesu ; )


Gdzie najlepiej łowić na poppery

Miejscami, w których efektywniej będziemy łowić woblerami powierzchniowymi, będą płytsze miejsca. Łąki podwodne oraz różne odmiany roślinności wynurzonej będą naszymi sprzymierzeńcami. Wymieniając te miejscówki, od razu w głowie powstaje obraz jakiś płytszych, spokojniejszych jeziorowych zatok oraz małych, mocno porośniętych latem kameralnych łowisk. Szczególnie te ostatnie będą chyba najciekawszą alternatywą do rozpoczęcia zabawy z popperami, gdzie praktycznie łowiąc większością innych spinningowych przynęt, będziemy od razu ciągnąć tuman zielska. W takich miejscach nie tylko przebywają szczupaki, ale też wyrośnięte okonie! Na takich zakrzaczonych, małych jeziorkach, omijanych przez większość spinningistów szczególnie latem (ze względów technicznych), pluskający między grążelami wobler, uruchomi często pierwotny instynkt drapieżcy, przyćmiewając trochę podejrzliwość większych garbusów, które o tej porze często nie są tak niepokojone przez wędkarzy.

Grążele, trzciny, zielsko - tutaj też są okonie.

Oczywiście większe zbiorniki będą również miały prawo bytu, a najbardziej miejsca płytsze, najspokojniejsze. Szczególnie wcześnie rano lub wieczorem na głębszych jeziorach, warto odwiedzić wspomniane miejscówki, odpuszczając początkowo głębsze spadki czy też blaty. A podwodne górki? Warto spróbować i akurat jakieś ładny garbus nam się podniesie, znudzony pływaniem w toni. Niemniej największe doświadczenie z popperami mam z łowisk płytszych (szczególnie te pozytywne) i tam najlepsze efekty osiągałem w środku dnia. Ale co woda, to różne obyczaje okoni, które warto po prostu poznać i nie zakładać z góry, gdzie okonie będą miały akurat stołówkę - te ryby są naprawdę nieprzewidywalne i często jedynym rozwiązaniem, jest po prostu regularne odwiedzanie danego łowiska przez przynajmniej kilka sezonów. Warto mieć przy tym uszy i oczy otwarte, szczególne na jakieś spławy drobnicy, stada mew nad nimi i tym podobne historie... których niestety nad wyjałowionymi polskimi wodami jest coraz mniej.. W street fishingu poppery również znajdą swoje zastosowanie, szczególnie gdy chcemy narobić zamieszania pod mostami, kiedy nasze gumy i obrotówki zawodzą. Zawsze coś nietypowego na przebłyszczonych wodach może zdziałać cuda.


Pluskamy!

Samo pluskanie popperem to nic innego jak twitching, a w naszym ojczystym języku po prostu podszarpywanie. Najprościej przeprowadzić tą operację trzymając kij szczytówką skierowaną ku lustrze wody i wprawiać w ruch wobler za pomocą podszarpywań w bok, gdzie podczas pauzy zbieramy luz linki. Po kilku rzutach, zauważymy jak popper zachowuje się podczas naszej gry szczytówką. Warto przetrenować cichsze pluśnięcia, głębokie BLUUUM oraz różne sekwencję. Czasami ryby będę reagować na na same smużenie, które osiągniemy lekko podwijając samym kołowrotkiem. Musimy po prostu sami zauważyć co będzie podobać się danego dnia rybom. Kluczem do sukcesu są jednak według mnie przerwy miedzy pluśnięciami. To podczas nich miałem większość ataków. Nie ma się co spieszyć, a nawet wskazanym jest zostawiać nieruchomo wobler na jakiś czas.

Branie z powierzchni to kwintesencja spinningu. Skok adrenaliny gwarantowany. Pobranie poppera przez okonia wygląda najczęściej tak, że ów po prostu znika lekko marszcząc powierzchnie wody, chociaż niekiedy potrafią też konkretnie przywalić. Jest to mimo wszystko dużo dostojniejszy atak niż szczupaka (ten wygląda aż nad wyraz spektakularnie, głośno i gwałtownie). Co do kaczych drapieżników, w przeciwieństwie do pasiaków bardzo często nie trafiają. Tutaj jest największa bolączka tej metody albo i jej urok ; ). Gdy szczupak nie trafi, nie róbmy gwałtownych ruchów, tylko pluśnijmy jeszcze raz w miejscu ataku i dajmy kilka sekund postać woblerowi w bezruchu. Prawdopodobnie przywali po raz drugi, tym razem celniej. 


Szczupak na poppera.
Na początku mojej przygody z popperami, sporo brań krótko mówiąc zepsułem, o czym warto wspomnieć. Po ataku ryby, nie należy od razu zacinać! Wiem, że trudno się powstrzymać (szczególnie będzie to dotyczyć "elektrycznych" sandaczowców), ale musimy poczekać, aż poczujemy opór na kiju. Po zakotłowaniu się koło naszego woblera, trochę potrwa zanim ryba go pobierze. Coś jak grzmot i błyskawica. Nie musi to też być jakieś mocne zacięcie, a często zdecydowany ruch wędziska w bok załatwi sprawę. Gdy ktoś dalej będzie miał problem z wyczuciem zacięcia, warto się po prostu wstrzymać, a często okoń uderzający z impetem w wobler zatnie się na którąś z dwóch kotwic sam. 


Sprzęt i przynęty

Celowo zostawiłem ten akapit na koniec, ponieważ o sprzęcie możecie przeczytać wszędzie. Pełno tego w internecie, prasie, gazetach, kosmosie etc. Co się dziwić, w erze konsumpcjonizmu, najlepiej się to sprzedaję - ludzie chętnie to czytają, oglądają ładne ryby i potem kupują. Dlatego wole przekazywać trochę wiedzy merytorycznej. No, ale tekst bez tego sam w sobie byłby też mało wartościowy.

Zaczynając od wędki powinno być to coś krótkiego, czyli 2 - 2,2m, żeby nam się wygodnie twitch'owało. Dalej troszkę zaczynają się schody, bo wiele osób poleca do tego kije bardzo szybkie, żeby odpowiednio tego poppera podszarpywać. Tylko od takiego kija, bardziej o akcji sandaczowej w połączeniu z plecionką, okonie będą nam się odbijać i spadać podczas holu.

Budżetowo kij Mikado Specialized Trout skuteczny nie tylko do łowienia pstrągów.

Przy łowieniu na otwartej wodzie temat jest prosty, ustawiamy hamulec aby oddawał linkę od razu po zacięciu ryby i jesteśmy w domu.. Ale przyjmijmy, że łowimy w zielsku plecionką - mało osób używa teraz żyłki, bo jest już passe. Zacinamy tego okonia w zielsku. Zapewnienie dodatkowej amortyzacji za pomocą dobrze wyregulowanego hamulca odpada, bo jak nam pasiak pójdzie w zielsko to raczej go stracimy - najczęściej zacinają się za jedną kotwice, drugą wepnie w jakąś łodygę grążela, zrobi sobie dźwignie i papa. A ustawiając hamulec na beton i łowiąc pałowatym kijem z plecionką, będziemy gubić okonie; tutaj też troszeczkę sprostowania, bo często możemy przeczytać, że one mają kruchy pysk i musi być nie wiadomo jaka amortyzacja. Przy małych okonkach zawsze będzie się rozrywać im pyszczki, bo taki natura im go zrobiła. Większe okonie mają pysk twardszy, tylko też zależy przy tym gdzie on dostanie. Patrząc na otwór gębowy, u góry, gdzie pysk jest ciemniejszy, tam duży okoń ma twardą gość - jeżeli tam wbijemy grot jesteśmy w domu. Ci co łowią okonie spod lodu, gdzie pasiak dostanie w tą kość, za tak zwany nosek wiedzą o czym mówię. Natomiast, po boków pyska, tam gdzie błona gębowa jest bardziej przezroczysta, biaława, tam mamy mniej korzystne dla nas, bardziej kruche miejsce, gdzie podczas holu, owa błona będzie się rozszerzać, a nawet przy słabej amortyzacji rozrywać. Niestety często właśnie łowiąc na kotwiczki, okonie tam dostają po "zębach". A w szczególności na poppery, okonie właśnie często zacinają się płycej - nie jest to, że tak napiszę guma, którą on zassie, a obiekt twardszy, w który przywali. Zresztą każdą rybę, którą wetniemy, statystycznie bezpieczniej doholujemy przy wyregulowanym hamulcu i łowiąc żyłka. Amortyzacji się nie oszuka. Łowienie żyłką jest mniej komfortowe, szczególnie przy twitchingu i nie będę tego owijał w bawełnę, ale coś za coś. Warto patrzeć na różne materiały na rynku, wędki o różnej akcji i dostosować pod swoje potrzeby, a nie kupować coś, bo ktoś tam w gazecie tak pisał. Też nie myliłbym amortyzacji po zacięciu z samym oporem ryby przy braniu np. na gumkę, bo jak wiadomo, przy żyłce i miększym kiju, okoń później zorientuje się, że coś jest nie tak i na taki zestaw po prostu pewniej będzie zasysał przynętę, ale to temat na inny tekst.

Zmęczony życiem 3D Pop Prey po jednym obfitym sezonie.

Teraz mamy dwa wyjścia. Albo dobieramy sztywniejszy kij i dajemy do niego żyłkę, albo coś o głębszym ugięciu, bardziej pstrągowego niżeli sandaczowego i wtedy możemy dać plecionkę. Osobiście przy tej pierwszej opcji używałem Phenixa Red Eye 12lb, a celowo do tego łowienia kupiłem sobie za niewielkie pieniądze Mikado Specialized Trout 2,10 do 15g. i jest bardzo przyjemny. Nie jest to może szczytowy kij pod jiga, ale pod woblerki, obrotówki i inne żelastwo jak najbardziej dobra opcja. Celowo, omijam słów okoniówka, bo te raczej są zaliczane wśród polskich wędkarzy do mocy UL i służą do łowienia na mniejsze przynęty. Eh, idealna byłoba moja ukochana elitka 8lb, ale niestety łowiąc w krzaczorach potrzeba czegoś ciut mocniejszego, licząc się także z przyłowem szczupaka. Ale ten kij, to po prostu idealne narzędzie - szybki, ale pod rybą pięknie się ugina. Wada - bardzo wysoka cena.

O kołowrotku nie będę się rozpisywał. Musi dobrze układać linkę, mieć w miarę sprawny hamulec i tyle.

Teraz co tygryski lubią najbardziej, czyli same przynęty. Nie używam popperów najmniejszych, bo w samej metodzie chodzi o jak największe zamieszanie, a te zrobimy czymś większym. Oczywiście, gdy idę z ultralightem w miasto, fajnie do tego pasują popperki mniejsze - 4cm, ale ja najczęściej używam takich wielkości 6,5-8cm i nawet małe okonie je z powodzeniem atakują. Chyba najbardziej uniwersalnym i najłatwiejszym w prowadzeniu jest 3D Pop Prey od Savage Gear. Mam także Rapale X-Rap Pop, która jest trochę bardziej oporna - trzeba mocniejszej szarpnąć aby popper wykonał odpowiedni ruch, ale robi dużo większe pojedyncze BLUUM - ma po prostu większy dziobek i mocniej napiera na wodę. Wszedłem w posiadanie nawet bardzo lansowanego, japońskiego Megabassa PopX, ale powiem szczerze, że szkoda kasy. Ma jakieś wlewy wody przy skrzelach i może trochę inaczej pracuje, ale ogólnie popper, jak popper. Kupimy 4 razy taniej coś co będzie tak samo skuteczne, albo nawet bardziej. I co ciekawe kotwicę ma gorszej jakości ; ) Fajne w popperach, że kupimy sobie dwie czy trzy sztuki i zawsze można to wyjąć w odpowiedniej chwili z pudełka (kijek, który da radę, zapewne też posiada już każdy z Was). Co do kolorów to moim zdaniem nie mają jakiegoś większego znaczenia. Sam mam raczej takie w naturalnych kolorach, jedną żarówę i to mi wystarcza.

Od lewej, Savage Gear, Rapala, Megabass i Ultra Light Pop od Rapali.

Dla niektórych ważną częścią jest chwost w woblerze. Może coś w tym jest i okoń uderzy w część poppera, która jest najbardziej wyeksponowana, ale szczerze chyba więcej złowiłem pasiaków na kotwice środkową, bez chwosta. Wnioski? Hmm.. wędkarze, lubią sobie dobierać teorie. Może ta, że drapieżniki uderzają bardziej od przodu, w łeb żeby od razu zabić, by pasowała? Sam w nią do końca nie wierze, chociaż statystycznie z przodu uderzają ryby mniejsze. Może żeby sobie tym pomóc? Tak czy inaczej, chwost bardzo prosto zrobić samemu, jeżeli nasz się popsuję i odsyłam Was do artykuły gdzie taki zabieg stosuję również przy obrotówkach - tutaj.

Całość zestawu uwieńczam cienką stalką lub wolframem. Sam lubię wolframy Spinwal'a i z nich najczęściej korzystam. A skręcać się będzie nam wszystko, no chyba że oprócz najdroższych tytanowych przyponów. Jeżeli nie spodziewamy się szczupaków, możemy przywiązać fluorocarbon do plecionki i tyle o sprzęcie.


Mały pasiak, ale wariat ; )

Podsumowując, poppery są ciekawą alternatywą na dopełnienie pudełka na letnie pasiaki. Jest to przynęta zadaniowa, która będzie działać bardziej w pewnych okresach i miejscach, niżeli coś co powinno być pierwszym wyborem, przez cały letni okoniowy spinning. Zresztą, jeżeli ktoś szuka złotego środka, najłowniejszej przynęty, to moim zdaniem jest z góry na przegranej pozycji. Wędkarstwo to sztuka stałej kombinacji, poznawania zwyczaju ryb, do których to my musimy się dostosować. Pamiętajcie, że ryby gazet, ani internetowych for, nie czytają. A na pewno nie okonie, to mądre ryby, które na pewno bardziej kreatywnie wykorzystują swój czas ; )


PS. Warto wziąć na taką wyprawę z popperami swoją drugą połówkę. Z autopsji wiem, że łowienie z powierzchni płci przeciwnej się najbardziej podoba i do tego o dziwo często owocuje w ryby! A my nie musimy się obawiać, że co chwila będziemy musieli zdejmować zielsko z kotwic.. chyba, że rybę, którą dziewczyny boją się samemu odhaczać. Przynajmniej w moim wypadku ; )

*********************************

Wyszedł dość długi tekst, ale chcę ruszyć właśnie z serią poradników odnośnie konkretnych metod, gdzie wiedza będzie skompresowana w jednym tekście. Najczęściej piszę spontaniczne teksty, opisujące pojedyncze wyprawy i ta wiedza jest dość rozproszona i często między wierszami. Dlatego jak ktoś będzie szukał czegoś konkretnego, może mu w tym pomogę. Oczywiście stary kontent będzie dalej obowiązywał, ale czasami wrzucę jakiś bardziej dopracowany poradnik.



Serdeczności
B.






3 komentarze:

  1. Świetny tekst Bartek, dobrze piszesz. Aż mam ochotę jutro biec do sklepu po 3D ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Odnośnie odgrzewanych kotletów w prasie - jest tak jak piszesz, niestety. No ale kasa musi się zgadzać, wierszówka leci, zdjęcie nowe i kolejny numer czasopisma w sprzedaży..
    Znak czasów, każdy chce zarabiać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałem napisać tekst co sądzę o tym całym bajzlu w większym przekroju, ale tylko narobiłbym sobie wrogów i też nic by to nie zmieniło; i tak większość "wędkarzy internetowych" dalej będzie lubiła kolorowe reklamy sprzętu, bez merytorycznego podparcia.

      Usuń