Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

niedziela, 3 czerwca 2018

Twitchingowe okonie w dzień dziecka.

W dzień dziecka trzeba było zrobić sobie mały prezent i pojechać na okonie. Muszę przyznać, że zabawa była niezła, a łowiłem podobnie jak to opisywałem w swoim ostatnim poście, na moim blogu wędkarskim.






Na łowisku byłem bardzo wcześnie, czyli zaraz po świcie i nie chcąc tracić czasu, od razu postanowiłem obławiać jedną ze swoich bankówek, w której ostatnio połowiłem. W pierwszym rzucie złowiłem okonia 30staka z małym plusem. Co ciekawe uderzył w gumę, którą odstrzeliłem od zaczepu. Pomyślałem sobie, że to źle, bo ryba złowiona w pierwszym rzucie nie wróży niczego dobrego.


Przemyślałem szybko taktyke i widząc, że ryby są agresywne, dopasowałem im odpowiednio menu. Na początku poszły agresywnie prowadzone gumy w toni. Najlepiej reagowały na te bez pracy własnej, gdzie po kilku szarpnięciach robiłem krótki opad. Zaraz zameldował się drugi pasiak w podobnym rozmiarze.


Dobrze mi szło, ale wiedziałem, że coś powinien zmienić, bo nie wykorzystuję do końca potencjału, który oferowało łowisko tego poranka, a widziałem przy tym, że okonie były w amoku. Postanowiłem odwiedzając kolejne miejscówki, skupić się  na woblerach twitchingowych i to był strzał w przysłowiową dychę. Dołowiłem jeszcze bodaj trzy okonie troszkę ponad trzydzieści centów.



Do łowienia okoni na twitching, polecam podbierak z gumową siatką. Raz, że okonie są często słabo zapięte, a dwa że nie będziemy musieli się tak męczyć z wyczepianiem małych kotwiczek.

A między nimi trafił się jeden grubszy rodzynek, ze 35cm.





Piękne były te strzały, gdy okonie waliły w woblery podczas pauzy między szarpnięciami. Dużo efektowniejsze łowienie niż dłubanie okoni na małe gumki, jednak nie zawsze i wszędzie okonie będą na to reagowały. Niestety, ale to metoda na bardziej agresywne ryby, jak i analogicznie łowiska poddane mniejsze presji, gdzie dosyć rzadko trafia się taki amok żeorwania. Ponadto ryby nie zawsze dobrze się zapinają i w większości przypadków mają woblery na zewnątrz pyska, gdzie mogą łatwo pozbyć się małych kotwiczek dosyć niewielkich woblerów.

Do takiego łowienia używam wędki szybszej, z bardziej kołowatym szczytem, żeby dobrze dać pasiakowi po "zębach".

Czerwiec zaczął się dosyć dobrze. Nie było największych okazów, ale nie ma co narzekać. Mam nadzieję, że będzie mi dane dalej opisywać udane wyprawy, na swoim blogu wędkarskim.


Serdeczności
B.

2 komentarze:

  1. Piękne rybki :) Największe okazy nie są ważne. Najważniejsze, że można było chociaż troszkę z rybą powalczyć. Ja przed wczoraj byłem na okoniach i też troszkę zabawy było. Chociaż ostatnimi czasy wolę wybrać się w rejs na dorsza. Całkowicie inne doznania z wędkowania i walki z rybą.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki. Szczerze to nie byłem jeszcze na dorszach, a mój jedyny jakiego dotąd złowiłem, to z Motławy tego roku ;)

    OdpowiedzUsuń