Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

niedziela, 8 lipca 2018

Feederowa odmiana.

Nocą z piątku na sobotę, postanowiłem zrobić sobie odmianę od spinningowego sezonu i pojechałem na noc z feederem, na jedno z wielu kaszubskich jezior. Wypad był spontaniczny, więc taktyka też była bardzo prosta, ale udało udało się przechytrzyć kilka ciekawych rybek.




Od mojego ostatniego postu w którym opisywałem ładne okonie, w tym tego 37cm z Motławy, byłem na garbusach bodaj 2-3 razy i jak zwykle udawało się przechytrzyć okonia 30+ na Motławie, ale wstawię te rybki przy następnym poście, który będzie dłuższym tekstem, opisującym zagadnienie wędzisk okoniowych.



Wracając do tej nocki, na szybko się spakowałem, kupiłem zaraz przed wyjazdem najpotrzebniejsze rzeczy w wędkarskim i jakoś po 19 byłem na rybach. Wszystkie zestawy musiałem zrobić sobie nad wodą, co nie zajęło mi specjalnie wiele czasu, bo były bardzo proste. Łowiłem feederem, do którego przymocowałem dość szytwną żyłkę do tej metody 0,22, krótką rurkę antysplątaniową, gumowy stoper, krętlik i przypon z żyłki 0,16 z hakiem rozmiaru #2. Dlatego taki duży, bo w nocy postanowiłem łowić na rosówki.

Postanowiłem odpuścić sobie wynalazki typu method feeder, bo uważam, że sprawdzają się na komercjach, a nie łowiskach dzikich jak w tym przypadku, gdzie ryby nie są przyzwyczajone do jakiś peletów. Do tego same zastosowanie haków z włosem, które są okraszone grubymi przyponami, moim zdaniem odstrasza ostrożne, większe egzemplarze białorybu.




Testowałem Feeder Browninga Sphere, który kupiłem Tacie pod choinkę. Doskonale się sprawdza.

Łowiłem na jeziorze o charakterze karasiowo-linowym, gdzie głębokość jest podobna na całym zbiorniku. Wybrałem sobie miejsce oddalone od brzegu jakieś 50 metrów, z miare czystym, pozbawionym moczarki dnem i łowiłem z założonym klipsem.


Zanęta nie była zbyt wyrafinowana; zwykła mieszanka Trapera karaś-lin, do której dołożyłem resztkę jakiejś czekoladowej zanęty. Do tego wylądowała cała puszka kukurydzy konserwowej, z której użyłem też soku do rozrobienia zanęty.


Łowiłem mniej więcej od godziny 20stej, a skończyłem wędkowanie po piątej rano. Miałem dość mało brań, ale jak już coś postanowiło pobrać dużą przynętę, było to konkretne pociągnięcie i też ładna ryba. Apogeum brań trwało między godziną pierwszą, skończyło się jakoś po trzeciej. Gdy zrobiło się widno, większe ryby skończyły żerowanie, a wtedy pojawiły się "pukania" mniejszego białorybu, więc po jakimś czasie zrezygnowałem z wędkowania. To dość ciekawe, bo myślałem że najlepsze efekty będę miał zaraz po wschodzie słońca, a ryby można powiedzieć brały najlepiej w środku, krótkie lipcowej nocy.

Złowiłem kilka naprawdę ładnych karasi i dwa leszczyki.





W tygodniu tak jak wspomniałem, można się spodziewać dłuższego artykułu o wędkach okoniowych i wstawię tam też jakieś rybki z ostatnich wypadów, których nie było zresztą dużo, a raczej bardzo mało. Jakoś ostatnio wolę oglądać meczyki i cieszyć się z lata, inaczej niż tylko siedząc na rybach.


Serdeczności
B.

3 komentarze:

  1. Bartek fajnie że wróciłeś ze swoim blogiem. Duze źródło wiedzy, dzięki ze piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zacne ryby i pasków nie mają ;)
    Ja chyba zacznę pisać innego bloga w oczekiwaniu na lód, bo zacząłem bawić się w przeróbki pontonu i wymodziłem coś fajnego.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za dobre słowo panowie. Maćku, myślę że to bardzo dobry pomysł, chętnie poczytam ;)

    OdpowiedzUsuń