Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

sobota, 30 marca 2019

Wzdręgi na spinning z Motławy.

W czwartek przydarzyła mi się bardzo piękna historia, a pisząc dokładniej wzdręgowa historia. Mimo, że na Motławie łowiłem już okazały białoryb na spinning, to do krasopiór nie miałem szczęścia. W ten dzień się to zmieniło.


Postanowiłem po ostatnich okoniowych sukcesach, dać pasiakom odpocząć, żeby spokojnie dokończyły tarło i przez ostatnie trzy miejskie wypady skupiłem się na spinningowym białorybie.. Niestety w tym roku na Motławie jest bardzo dużo małego okonia, który atakuje wszystkie najmniejsze przynęty, ale trzeba się było jakoś przebić.

Przede wszystkim zacząłem od doboru odpowiedniego miejsca. Co ciekawe miejscówki płytsze, gdzie jest więcej zgniłej roślinności i mułu, nie obdarzyły mnie rybami, oprócz wspomnianej w ostatnim poście stynki. Być może ryby dopiero teraz tam wejdą, trzymając się na razie głębszej wody, dopóki ta się nie ociepli. W sumie mnie to trochę dziwi, bo przy pogodzie w tym roku, powinny już tam trochę aktywniej żerować i bytować. Na osłodę tych dwóch wypadów udało się przechytrzyć trzy małe jaziki, ale z docelowym białorybem na spinning styczności nie miałem.



Przygotowując w środę wieczorem swoje micro główki do najmniejszych gumeczek, wizualizowałem sobie w głowie spotkanie z duża motławką krasopiórą. Nie ukrywając taki cel postawiłem sobie tej wiosny. Miałem jakieś dziwne przeświadczenie, że może się coś wydarzyć.

Przynęty na białoryb: Fish Up Tanta i Fishchaser

Robale od Berkleya


Miałem bardzo mało czasu, więc nie kombinując szybko zmontowałem sprzęt nad wodą i zacząłem łowienie. Na pierwszy ogień poszła mała tanta od fish up'a w brązowym kolorze. To mój pewniak na białoryb od kilku sezonów, jednak oprócz małego okonka nic się nie działo. W pewnym momencie, gdy zerwałem przynętę, założyłem małą imitację robactwa - fishchaser. Szczerze, to posiadam te wyroby już od zeszłego sezonu, ale przyszły do mnie dosyć późno i nie zdołałem jeszcze ich obłowić. Oddając następny rzut nic się nie działo. Nagle zobaczyłem, że kolega idzie w moją stronę na chwilę pogadać co słychać nad Motławą. Po kilku wymienionych zdaniach, oddając kolejny rzut powiedziałem, że chyba powinienem zmienić przynętę. Zaraz po tym, gdy chciałem podnieść ją z dna, nagle poczułem opór - trochę tak, jakbym zaczepił o jakiś worek foliowy napełniony wodą. Sekunda konsternacji, ale nagle ten zaczep zaczął pięknie pulsować na moim delikatnym kijku ultralight. Jak zobaczyłem ją przy powierzchni, to prawie nogi się pode mną ugięły - po prostu nie widziałem na żywo nigdy tak dużej wzdręgi! Coś niesamowitego oglądać taki złoty dysk, z krwisto czerwonymi płetwami, który spławiając się przy powierzchni, nagle nurkował w odmętach Motławy przy dźwięku hamulca kołowrotka. Kilka odjazdów przy podbieraku i koledze udało się ją podebrać. Mimo, że zacząłem łowienie, byłem już całkowicie spełniony! Była piękna, wręcz wyśniona, każda łuska na swoim miejscu, a kolory niepowtarzalne, wyraziste. Sylwetka i gabaryty tej ryby jak bochen chleba.

Po wyjęciu krasnopiórki z wody, okazało się, że tak połknęła przynętę, że musiałem jej ją wyjmować szczypcami z gardła. Na szczęście udało się ją delikatnie wyjąć nie uszkadzając jej. To by potwierdzało zasadę, o której wcześniej pisałem na swoim blogu wędkarskim, że największy spinningowy białoryb często zasysa przynętę z dna, w sposób niezauważalny dla wędkarza. Dlatego przydaję się miękki kij, jak mój Quantum Felchen Centex, żeby ryby czuły mniejszy opór. Miarka pokazała 37 cm, ale było we mnie tyle emocji, że nie zrobiłem tego dokładnie i teraz myślę, że mogła mieć nawet trochę więcej. Wtedy do było dla mnie zupełnie bez znaczenia. Szybkie fotki i ryba wróciła do domu. Dla takich magicznych chwil po prostu warto łowić ryby i nie da się tego opisać osobie, która nie ma w sobie takiej pasji co my.

Piękna wzdręga z Motławy.
Wzdręga 37 cm z Motławy na spinning.

Mimo, że chciałem już iść do domu, to połowiłem może jeszcze z pół godziny - trochę tak mam, że jak złowię piękną rybę, jestem już na tyle spełniony, że odechciewa mi się łapać, a chcę się po prostu cieszyć tą chwilą. Po chwili znowu poczułem opór, ale tutaj akcja była trochę bardziej agresywna. W sumie, na początku pomyślałem, że to może leszcz albo jaź, ale jak ryba mi się ukazała, pomyślałem, że to chyba dokładnie ta sama, co złowiona przed chwilą. Tutaj cała operacja była trudniejsza, bo rybę musiałem podebrać sobie sam. Miałem farta, bo gdy wyciągnąłem rybę, zobaczyłem że sama odpięła się w podbieraku. Ta była trochę mniejsza - 33 cm, ale urodziwie równie piękna.




Po drugiej rybie miałem już serio dosyć, będąc tak przepełniony szczęściem. Ukłoniłem się Motławie, dziękując jej w duchu za tak wspaniały dzień i udałem się z bananem na twarzy do domu, mając go dotąd jak o tym wszystkim piszę.


Sprzętowo:

Quantum Felchen Centex 2,10,
Daiwa Ninja 2000
Plecionka YKG 0,04 egi metal - multicolor + przypon z żyłki


Serdeczności.
B.




2 komentarze:

  1. WOW WOW WOW !!! Masz świetny okres ostatnio skubańcu ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wow słyszałem o łowieniu wzdręg na microjigi ale takie przynęty i wzdręgi widzę pierwszy raz. Gratuluje ładnych rybek.

    OdpowiedzUsuń