Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

piątek, 19 kwietnia 2019

Okoń czterdziestak z Motławy.

Ostatnio zastanawiałem się, kiedy złapie w tym roku ładniejszego okonia z Motławy, bo jakby nie patrzeć, te mnie omijały. Nie tylko zresztą mnie, bo ten sezon pod względem wielkości okoni jest najgorszy od lat. Tak czy inaczej, w najśmielszych oczekiwaniach nie obstawiałbym, że stanie się to w ostatni wtorek.






 Nie wiem dlaczego sprawy się tak mają, ale po obfitym lecie w ładne okonie 30+, z początkiem późniejszej jesieni na Motławie pojawiła się rekordowa ilość małych pasiaków. Skutkuje to tym, że bardzo trudno przebić się do tych dużych i swoją nadzieję opierałem bardziej na okresie letnim, kiedy okonie dojdą do siebie po tarle i będą agresywniej żerować w wyższych partiach wody. Wtedy łatwiej wprowadzić selekcję, bo te mniejsze osobniki siedzą bliżej dna, a duże ganiają ukleje często wyżej, zdradzając przy tym swoją obecność. Niestety, ale do tego czasu, trzeba często łowić większe okonie w ten sam sposób co małe, czyli na niewielkie gumki z okolic dna.

Po ostatnim sukcesie ze wzdręgami, który opisałem na swoim blogu wędkarskim, dalej kontynuowałem swoje przygodę z ultraligtem. Próbowałem dalej przechytrzyć jakiś spinningowy białoryb, ale niestety nie wychodziło mi to. Wyglądało to tak, że w miejscach w których szukałem białych ryb, również panowały małe okonie. Zapewne nawet jakby interesujące mnie ryby tam były, to niechciane pasiaki były szybsze, co skutkowało zniechęceniem do łowienia i niszczeniem moich małych przynęt. Czasami trafił się też w przyłowie jakiś mały boleń czy jazik.

We wtorek nic nie zapowiadało zmiany stanu rzeczy i raczej na ryby pokierowała mnie siła przyzwyczajenia i kontrolnego sprawdzenia mojego łowiska. Tego dnia, nawet małe okonki średnio współpracowały i po godzinie łowienia myślałem już o powrocie do domu, aby naładować baterie na lepsze dni nad Motławą. Zajmując kolejne miejsce tego dnia i wyciągając dwa czy trzy małe okonki, przy kolejnym rzucie nagle poczułem zaczep. Dokładnie nawet nie pamiętam, bo moja czujność została uśpiona i ja byłem wyjątkowo znudzony, ale chyba wkurzony szarpnąłem kijem, żeby uwolnić mojego flita od Fish Up'a z zaczepu. Wtedy poczułem, że coś zaczęło się na końcu zestawu ruszać, ale nie w sposób jakby zaczep miał okazać się dużą rybą, a bardziej jakby mała ryba owinęła się wokół niego. Stając zdezorientowany, nieruchomo z kijem w ręku, nagle zaczęła się jazda. Coś bardzo mocno zaczęło ruszać z dość mocno zakręconego hamulca i nie czułem przy tym charakterystycznego bicia. Powiem szczerze, że podejrzewałem niezłego szczupaka, bo odjazd wydawał się za mocny na okonia czy białoryb. Nawet nie przejmowałem się za bardzo tym stanem rzeczy, bo przypuszczałem, że zabawa zaraz się skończy, a szczupak przegryzie przypon z żyłki. Po jednym długim odjeździe ryba się zatrzymała i następowały trochę krótsze, ale z charakterystycznym, agresywnym szarpnięciem kijem, a nie jednostajnym wysnuwaniem plecionki z kołowrotka. Wtedy już zacząłem się zastanawiać nad gatunkiem, z którym przyszło mi się zmierzyć. Trochę to trwało, ale w końcu mój przeciwnik zaczął wykładać się na powierzchni i wtedy zobaczyłem pięknego okonia. Był zahaczony bardzo płytko, tak że widziałem gumę. Jeszcze raz okoń próbował schować się gwałtowniej pod woda, aż w końcu był gotowy do podebrania. Gdy udało mi się go włożyć do kosza podbieraka, szarpnął w nim pyskiem, a guma wyleciało mu poza podbierak. Miałem więcej szczęścia niż wody w Motławie. Powiem szczerze, że był to najdziwniejszy i najdłuższy hol okonia w moim życiu, ale przez to najpiękniejszy.


Okoń 40 cm z Motławy.

 Było we mnie dużo emocji, ale byłem przy tym spokojny - chyba zaczęło do mnie docierać, że mam więcej szczęścia niż rozumu. Po chwili przyglądania się nieśmiało temu wspaniałemu, pasiastemu stworzeniu, postanowiłem je zmierzyć. Widziałem, że jest duży, ale często rozmiar ryby wydaję się być złudny, więc nie chciałem zgadywać. Rozciągając miarkę i mówiąc sobie w myślach "ciekawe ile ma", mój wzrok zatrzymał się na 38cm, ale dalej był jeszcze kawałek ogona. Patrzę dalej, 39 cm i rozprostowując płetwę, okazało się, że okoń miał równo 40 cm. Moje marzenie się spełniło, w końcu wyciągnąłem z Motławy okonia 40 cm! Nie sądziłem, że stanie się to w takich okolicznościach, ale jak widać na tym polega wędkarstwo. Nie znamy dnia, ani godziny. Mógłbym wiele napisać na temat piękności tej ryby. Napisze, że po prostu był piękny, wręcz wyśniony. Gruby, proporcjonalny, zdrowy, silny, z charakterystycznymi dla Motławy kolorami, dla których tyle czasu spędziłem nad Motławą.


Idąc na tramwaj, ukłoniłem się na koniec Motławie w podziękowaniu i z radością, która nie opuściła mnie do teraz.



Serdeczności,
B.




2 komentarze:

  1. O kolego, graty! Ryba piękna, ale gratuluje przede wszystkim przekroczenia tej magicznej 40-stki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękna ryba, gratuluje takiego ładnego okonia.

    OdpowiedzUsuń