Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

sobota, 3 sierpnia 2019

Wielka płoć na spinning i lipcowe okonie.

Przez ostatnie lipcowe wypady okonie nie brały zazwyczaj agresywnie jak przystało na tą porę roku i niestety trzeba było je często łowić w bardziej wczesnowiosennym stylu, co przy okazji zaowocowało wspaniałą niespodzianką w postaci okazałej płoci. Tak czy inaczej złowiłem ładnych okoni tego lata na Motławie naprawdę sporo. Niekiedy takie sytuacje w czasie sezonu mają miejsce, ale musimy być na to przygotowani, co opiszę dzisiaj na swoim blogu wędkarskim.




Tak jak już wspominałem we wcześniejszych postach, gdy woda jest ciepła, okonie możemy próbować łowić w toni, a nawet niekiedy z powierzchni na przynęty twarde.W teorii jest to odpowiedni czas, bo pasiaki powinny wtedy żerować chętniej w wyższych partiach wody. Niestety nie zawsze tak jest, a samo żerowanie letnich okoni warto sobie posegregować na kilka poziomów.

1. Zapewne wielu z Was widziało sytuacje, gdy okonie są w wakacyjnym amoku i cmokając, dziesiątkują drobnice bez opamiętania. Niestety takie spektakle przy dzisiejszym rybostanie wód są coraz rzadsze i też trwają bardzo krótko. Wtedy praktycznie czymkolwiek byśmy nie rzucili do wody i poprowadzili blisko powierzchni, możemy spodziewać się zdecydowanych brań.

Miejski amator woblera DUO Spearhead Ryuki.

2. Drugim z poziomów jest dość wysoka agresja okoni, ale bez jej zbytnej widoczności. Garbusy są skore do współpracy, chociaż musimy się trochę bardziej postarać. Możemy je z powodzeniem łowić na woblery, twiching, obrotówki, wahadłówki czy lżej obciążone gumy w toni. Oczywiście trzeba do tego kombinować z wielkościami, kolorami czy techniką prowadzenia, ale nasze łowienie powinno właśnie być skupione na łowieniu w toni, czy nawet z samej powierzchni.



3. Tak zwana dłubanina, czyli subtelniejsze jigowanie bliżej dna czy też po nim samym - niekoniecznie najmniejszymi przynętami, jednak gdy trafimy na słaby dzień te niejednokrotnie ratują nam skórę. Technika bardziej kojarzona z wczesną wiosną, czy późniejszą jesienią, ale gdy okonie są bardziej przymulone latem, też bardzo skuteczna i to nie tylko na małe ryby. Choć trzeba przyznać, że z reguły trudniej je wyselekcjonować wielkościowo, jak przy wcześniej wspomnianym stylu łowienia.

Mimo słabego żerowania, udawało mi się kusić w lipcu tego roku okonie 30+ na Motławie regularnie.


Oczywiście scharakteryzowałem te podpunkty w sporym uproszczeniu i każdy z nich, można rozbudować na więcej opisów aktywności okoni, jednak moim celem było stworzeniu minimalistycznego zarysu tego, że niezależnie od poru roku ryby mogą żerować w inny sposób, a sezon letni jest okresem, w którym możemy się spodziewać praktycznie wszystkiego, a okonie próbować łowić na masę sposób i przynęt. Celem do sukcesu będzie często zrozumienie, czego danego dnia potrzebują ryby. Moim zdaniem cieplejsze miesiące to super okres na łowienie ryb z toni czy bliżej powierzchni i tym sposobem możemy wyselekcjonować większe garbusy, jednak mając mało czasu na wędkowanie, nie zawsze trafimy w dzień, w którym okonie będą podzielać nasze zdanie.

Lipcowy okoń w pełnej krasie.

Nie można brać wszystkiego co piszą w prasie czy internecie też dosłownie. Niestety, ale osoby które publikują swoje teksty, opisują często coś znanego im z autopsji i problem w tym, że wody na których łowią (i inne wytyczne) różnią się od siebie. Przykładowo w tym sezonie na jednym z łowisk, łowiłem ładne ryby, tylko praktycznie na gumy w toni i z dna, a na woblery oprócz jednej nie złowiłem nic ciekawego. Na Motławie z kolei twarde przynęty były kilerem. Analizując wyniki swoje, jak i innych wędkarzy czy to w mojej okolicy, czy w dalszych regionach kraju, a nawet za granicą, można jednak pokusić się o wysnuwanie swoich subiektywnych wniosków.


Myślę, że agresja okoni dostrzegana przez wędkarza, paradoksalnie jest związana również z ich liczebnością w łowisku. Oczywiście są dni, gdy wygląda na to, że wszystko okonie zamknęły pyski, ale moim zdaniem im jest ich więcej, tym po prostu większe szanse, że część z nich będzie bardziej aktywna. Trochę nasunęło mi to na myśl, dlaczego statystycznie zagranicą czy też w Polsce na najlepszych okoniowych łowiskach, ładne garbusy chętniej atakują większe przynęty, prowadzone w bardziej agresywny sposób, a na moich często muszę się posiłkować niewielkimi i w przymulony sposób je prowadzić. Po prostu jest ich tam więcej i wędkarze mają tam większa szanse, że trafią  sporą przynętą pod pysk głodnej, dużej rybie. Na przeciętnej polskiej kałuży jednak, musimy mieć sporo szczęścia, żeby najpierw trafić pod nos okazowi, a potem jeszcze do tego żeby był bardzo głodny, nie wspominając o tym że nie zawsze okoniom chcę się gonić za pokarmem. I dla mnie to jest rozwiązaniem dyskusji, tyczących się na forach wędkarskich czemu w np. w takich Niemczech to jest skuteczna strategia, a w Polsce nie, przy podobnym położeniu geograficznym i klimacie. W Polsce takie bardzo selektywne łowienie byłoby dobre dla osób, które mają bardzo dużo czasu i są praktycznie codziennie nad wodą. Jednak dla tych którzy mają go mało, niestety niekiedy aby złowić cokolwiek muszą wędkować w bardziej zawodniczym stylu.


Niekiedy skuteczny bywał zwykły seledynowy twister relaxa.

Drugą sprawą jest tak zwane przebłyszczenie wody, gdzie na bardziej pospolite przynęty czy też kolory mogą nie działać. Przykładowo w bardziej dzikich łowiskach dobrze sprawdza mi się nieraz seleden i biel, a w środku miasta raczej pierwszym wyborem są stonowane, mniej "żarowiaste" kolory. Dlatego w teorii najbardziej rozrywkowe wędkarsko są rybne, przebłyszczone wody, bo ryby tam są, ale trzeba się po prostu bardziej postarać. Niestety wędkarzom, którzy mają za granicą dostęp do lepszych łowisk jest dużo łatwiej o okaz, co nie znaczy, że nie muszą kombinować... ale ryby po prostu tam są...


Pomarańczowy gumowy robal, w zarośniętej, dzikiej wodzie bywa skuteczny.

Niekiedy działała niewielka ciemna przynęta.

Lipiec tego roku był dość trudnym miesiącem i musiałem się trochę spocić, ale okonie 30+ łowiłem regularnie, czy to na Motławie czy poza miastem, których zdjęcia uwieczniłem w tym poście. Wprawdzie czasami trafiałem okonie na przynęty twarde, głównie woblery, ale największe sukcesy miałem na gumy bez pracy pracy własnej na lekkich czeburaszkach, gdzie delikatnie cykałem nimi po dnie. Najlepiej sprawdzały mi się gumy od Fish Up'a Tanta i Flit w rozmiarach 1,5-3".



Używałem zazwyczaj tych samych zestawów, o których wspominałem w poprzednich postach. Dodatkowo w lipcu często łowiłem w miejscach mocno zarośniętych i niepozbawionych zaczepów, dlatego często używałem haków offsetowych.



Jedyną nowością była wędka, której musiałem używać w bardzo zaczepowych miejscach, łowiąc małymi przynętami. Potrzebowałem do tego kija, który przy normalnych warunkach bym raczej nie używał, czyli bardzo delikatnego szczytu i mocnego dolnika, czyli nie wchodzącego w parabole. Wtedy przy zaciśniętym hamulcu, miałem potrzebny zapas mocy aby rybę wyciągnąć szybko z zaczepów. Niestety przy parabolicznych ultralightach rzadziej taki hol ładnej ryby kończył się sukcesem, bo po braniu, kij cały od razu się wyginał, a okaz wchodził w zaczep. Z wędek, które miałem wybór padł na budżetowy kijek Mikado Lexus 2,20 do 7g. Na płytszej wodzie trochę dłuższy kij też pomagał w prezentacji przynęty, np. przy wydłużaniu opadu. Poza tym wędki z pełną szczytówką jeżeli ryby słabo żerują są niezastąpione.

Wędka Mikado Lexus Sapphire 2,20 do 7g.




Typowy ultralight.


Szczególnie w pamięci pozostał mi wypad gdzieś w połowie lipca, gdzie średnie i większe okoniowe przynęty, prezentowane w różnych technikach nie działaby praktycznie wcale. Po kilku godzinach okraszonych słabymi braniami, dopiero skupiłem się na rasowym ultralighcie, gdzie założoną miałem Fish Up Tante 1,5" w kolorze chaos, na gramowej wolframowej czeburaszce. Takim zestawem cykałem delikatnie po dnie. Okazało się nagle, że na miejscówce są okonie, które były niezainteresowane większymi wabikami. Okonie brały niewielkie, ale w końcu poczułem większy opór i trafił się okoń 31 cm.



Zachęcony sukcesami, łowiłem dalej, jednak trafiały się niewielkie okonki. Postanowiłem zmienić  na gumkę w kolorze perłowym, ale oprócz jednego niewciętego brania nic się nie zadziało. Wróciłem, więc do tanty i cykając samą szczytówką po dnie doczekałem się brania. Gdy zaciąłem wiedziałem, że mam ciekawszą rybę i zastanawiałem się, czy będzie to okoń czy szczupak. Ryba trzymała się bardziej dna, a szczupak takich rozmiarów powinien już wyjść do powierzchni, także miałem nadzieję na ładnego garbusa. Gdy zobaczyłem rybę przy powierzchni, uśmiech pojawił się na mojej twarzy. Wielka płoć, o złocistym ubarwieniu. Trochę jeszcze powalczyła pod nogami i udało mi się ją podebrać. Jak się okazało miała 39cm, co jest moim rekordem na spinning.

Płoć 39 cm na Fish Up Tante 1,5".








Przyznam, że łowiąc tego dnia na tak małe przynęty, miałem cichą nadzieję na białoryb, ale podczas brań małych okoni, zupełnie o tym nie myślałem. Dodatkowo, na pewno nie spodziewałem się jej w tym miejscu, bo ten spadek, z kończącą się roślinnością i twardym dnem, dotychczas był topowo okoniowy.

Tak czy inaczej lipiec tego roku był bardzo udany i złowiłem sporo okoni 30+ na Motławie, jak i poza miastem. A to, że musiałem się bardziej spocić łowiąc mniej skoro do współpracy ryby niż zazwyczaj o tej porze roku, składa się tylko na większe samozadowolenie.

Serdeczności,
B.

1 komentarz:

  1. Bartek, ja w końcu oksy sensnsowne zaliczyłem- choć tylko w trollu, ale z nastawieniem na nie a nie jako przyłów. Kolega z jb wziął mnie na załoganta i oczy otworzył, bo szukałbym ich dalej po dnie....

    OdpowiedzUsuń