Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

czwartek, 23 stycznia 2020

Okoniowy sezon na Motławie rozpoczęty.

Zima nie zawitała do Polski, a aura za oknem przypomina raczej przedwiośnie. Wypadało, więc wziąć do ręki ultralight'a i pojechać kilka razy tramwajem nad Motławę, w poszukiwaniu okoni. Wyszło lepiej niż się spodziewałem.



Niestety, ale moja obecna sytuacja życiowa, spycha ryby na marginalny obszar, więc prognozy nie były zbyt ciekawe. Mimo problemów z czasem i do tego zdrowotnych, postanowiłem się jednak nie poddawać. Przyznam szczerze, że moje przygotowania do sezonu nie odbyły się wcale. Nie miałem nawet czasu, ani głowy, żeby zrobić zakupy i praktycznie rzecz biorąc, musiałem sobie radzić tym co zostało mi z poprzedniego sezonu. Optycznie wydaję się, że mamy sporo gratów, ale jak przyjdzie co do czego, to tego, czego najczęściej używamy mamy za mało. Jedyne czym mogę się pochwalić to prezenty, które dostałem na święta, w tym nowy kołowrotek do ultralighta, Shimano Soare 2000PGSS, gdzie dobrałem sobie do niego sprawdzoną już plecionkę firmy YKG, model Egi Metal 0,04 mm.





Ogólnie kołowrotek sprawia wrażenie dość przyjemnego jak na swoją cenę. Niestety po nawinięciu plecionki pojawił się mały stożek, który musiałem zlikwidować podkładkami z zestawu. To jest model z najpłytszą szpulą, jakie robi Shimano i nie polecam nawijać całej szpuli 150m, 0,04. Ja tak zrobiłem, ale niestety, gdy go testowałem jeszcze w grudniu z przynętami w okolicach 0,5g., powstawały brody i dość sporo tej plecionki straciłem. Nawój jest niezły, ale moim zdaniem nie jest idealny, żeby przesadzać z nadmiarem.



Co jeszcze do przygotowania sprzętowego, to mając mało czasu, staram się niezbyt dużo zajmować wędkarstwem w domu. Staram się nie przepakowywać, tylko mam swoją jedną okoniową torbę, gdzie mam zapakowane sporo towaru i akcesoriów, dlatego nie muszę rozkminiać tuż przed wypadem na ryby, co muszę zapakować, co będzie mi dzisiaj potrzebne etc. Z takich ułatwień, od jakiegoś czasu pakuje już uzbrojone przynęty, na które najczęściej łowię, do woreczka strunowego po innych przynętach, dlatego mam mały zestawik taktyczny zawsze pod ręką i gumy też nie tracą zapachu. Możemy sobie porobić kilka takich zestawików, poukładanych tematycznie, np. gramaturami, co poprawia moim zdaniem logistykę. Po łowieniu można go lekko otworzyć, żeby mokre przynęty nie zgniły.

Na początku roku postawiłem na podobne zestawy co, późniejszą jesienią. Wędka ta sama, czyli Lureleader Natural Heart, a jedyną zmienną był nowy kołowrotek. Jako przynęty królowały oczywiście gumowe robactwo w rozmiarach 1,5"-3". 


Wracając już do samego łowienia, dużą rolę myślę, że odegrało przygotowanie taktyczne, aby zmaksymalizować czas nad wodą. Przede wszystkim, dokładnie przemyślałem, gdzie będę łowił i na co. Tutaj właśnie zaprocentowały kilometry przedeptane po chodnikach nad gdańską Motławą. Ktoś nazywa to intuicją, a ja bardziej doświadczeniem, które przenika z podświadomości do świadomości wędkarza. Swoją drogą przestałem sugerować się innymi wędkarzami i napiszę szczerze, że moje wyniki się sporo poprawiły. Raz, że nie łowimy w tłoku, a dwa samemu odkrywamy ten podwodny świat i nie zaciemniamy sobie obrazu. Oczywiście ma to też swoje minusy, zresztą jest to też podyktowane indywidualnym charakterem, jedni wolą łowić z kolegami, a inni to samotne wilki, jak ja.

Na początku roku krótki wypad, żeby rozprostować kości i nie zardzewieć.




 Podczas następnych wypadów już zacząłem dogłębniej analizować, co by tu zrobić żeby złowić coś większego. Musiałem uważać, bo zostało mi mało towaru odnośnie potrzebnych haków i gramatur, więc nie mogłem sobie pozwolić zbytnio na zrywanie. Stąd też nie eksplorowałem i łowiłem w miejscach, które bardzo dobrze znam. Okazało się, że dobrze wytypowałem miejsca przybywania ładnych okoni.


Zaczęło się od okoni w okolicach 30 cm.



Padło też pierwsze grube 30+ cm.






W ostatni poniedziałek, kompletnie nie chciało mi się iść na ryby, ale w końcu się przemogłem, bo wiedziałem, że nie będę mógł łowić na pewno do końca tygodnia. Jak to bywa w takich dniach, w drugim rzucie wyciągnąłem okonia w okolicach 40 cm. Dał sporo radości.






Nie ma dla mnie lepszego powodu do uśmiechu, niż takiej wielkości miejski garbus. Kocham kolory okoni i te ich białe brzuszki. Rozpoczęcie nowego sezonu, a raczej pierwszy miesiąc przeszły moje najśmielsze oczekiwania patrząc na okoliczności w jakich się znalazłem.




Serdeczności,
B.











1 komentarz:

  1. Kukałem, kukałem i wreszcie się doczekałem relacji.
    Brawo Ty!
    Pamiętaj, istnieją dwie drogi: jedna jest łatwa, a druga piękna...
    Piękne otwarcie.
    Take care!

    OdpowiedzUsuń