Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

piątek, 27 marca 2020

Okonie podczas zarazy.

Nas Polaków, jak i cały świat nawiedziła epidemia. Niestety wszystkich z nas to dotyka, mniej lub bardziej. Dla wielu wędkarstwo jest nałogiem i oprócz opowiedzenia o tym, co ostatnio udało się złapać, kilka słów na temat wirusa w koronie.



Z uwagi na to, że nie posiadam samochodu, a na łowisku dojeżdżam praktycznie tylko komunikacją miejską, dosyć mocno mnie to ograniczało. Przez ostatnie dwa tygodnie udało mi się dojechać korzystając z podwózki na Motławę dwa razy i to jeszcze przed nowymi zakazami od strony rządu. Łowiłem bardzo krótko, ale i tak udało mi się coś złapać. Za pierwszym razem dwa przyzwoite okonie. Tamtego dnia żerowanie ryb było słabe i łowiłem na bardzo lekkie, malutkie przynęty, ciągle kombinując.



Podczas drugiego wypadu, postanowiłem się już bardziej poprzemieszczać i poszukać ryb. Gdy pierwsze miejsce nie wypaliło wybrałem się na drugie i tutaj postanowiłem łowić już grubiej. Sięgnąłem pierwszy w tym sezonie za twitching i praktycznie od razu pojawił się ciekawy efekt, w okolicy 35 cm.





Już ciekawsza rybka i uśmiech zagościł na twarzy, szczególnie gdy się wędkuje kilka godzin w przeciągu dwóch tygodni.

Praktycznie wszyscy wędkarze na Motławie łowią teraz tylko na twiching. Ja osobiście uważam to za skuteczną technikę, szczególnie w cieplejszych porach roku, jednakże jak wiadomo teraz przez brak zimy, okonie są bardziej aktywne. Większość wędkarzy używa Basar od Lucky Johna, a ja, że lubię się z czymś wyróżnić i pokombinować, trochę je poprzerabiam. Pomimo okresu kwarantanny i tak mam sporo roboty, nawet więcej niż przy normalnym trybie życia, jednak mam nadzieję, że znajdę trochę czasu na tunning. Mam też sporo pomysłów na własne przynęty, ale muszę jeszcze pozyskać odpowiednie materiały. Gdy zaczynamy od początku z nowym typem przynęt, trochę trzeba na to odłożyć, a przy obecnym kryzysie niestety trzeba oszczędzać. Podsumowując pomysłów w głowie sporo na zaskakiwanie miejskich garbusów, niektóre już w tym sezonie testowane, więc mam nadzieję, że czas i fundusze pozwolą wszystko w miarę dopracować.




Na koniec pomówmy trochę o koronawirusie i tego jak dotyka wędkarstwo. Tak jak wspominałem, ja mam problem z tym, że nie mam nawet jak za bardzo na te łowisko dojechać, aby czuć się względnie bezpiecznie. Do komunikacji miejskiej nie jestem przekonany i wymiękłem. Mogłem się może jakoś lepiej zabezpieczyć i próbować, ale odpuściłem. Nawet nie chodzi o to, że sam zachoruję, ale najbardziej obawiam się, że przeze mnie zarazi się jakaś bliska mi osoba. Na szczęście w tym przypadku mieszkam sam, tak więc w jakimś stopniu mniej narażam najbliższych, ale jak wiadomo temat jest bardzo zaraźliwy. Ogólnie przepisy nie są dosyć jasne, więc to raczej kwestia każdego z nas jak do tego podejdziemy. Według mnie optymalnym rozwiązaniem byłoby wyjechanie gdzieś samotnie za miasto. 

Zdrowia przede wszystkim Wam życzę.


Serdeczości,
B. 














1 komentarz: