Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

sobota, 23 maja 2015

Kaczodzioby na dwa kółka łącznikowe.

Maj w pełni, a ja znalazłem trochę wolnego czasu ze swoją pociechą i wróciliśmy w moje rodzinne strony. Ostatni wypad o którym pisałem dał mi trochę nadziei.

Niestety czas od poniedziałku do piątku, mogłem wykorzystać tylko na jakieś cztery, kilku godzinne wypady. Na drodze stanęła mi kapryśna pogoda. O łowieniu linów na spławik nie mogło być mowy, tak więc cały swój czas poświęciłem spinningowi.

Przez cały wyjazd udało mi się złapać kilkanaście szczupaków i dwa okonie. Łowiłem brodząc, jak i przez dwa ostatnie dni szukając szczęścia z łódki. W przedostatni dzień przypadkowo zakotwiczyłem się na jednej miejscówce - w sumie wiatr i fala mnie tam przywiodły. Na totalnie bezrybnej wodzie, udało mi się złowić 3 szczupaki w jednym miejscu. Wiatr i deszczy wypędziły mnie, ale postanowiłem wrócić w to miejsce następnego, czyli ostatniego dnia skoro świt. Przeczucia nie myliły mnie..

Szczupakowe eldorado; przez 5 pierwszych rzutów miałem 4 ryby na kiju. Nawet po nieudanym ataku, następowały kolejne innej ryby poprzez jedno ściąganie wabika. Przez godzinę miałem około 10 ryb plus takie które mi spadły.

Trzecią rybką w kolejności była pierwsza w tym sezonie 70tka.



Żeby było smieszniej uderzył w trzecim rzucie. Pierwszych dwóch nie udało się doholować, więc trochę wkurzony rzuciłem w kierunku trzcin za mocno i zaczepiłem o jedną z nich. Wkurzony, że muszę wyciągać kotwice pociągnąłem mocno i blaszka spadła. Praktycznie od razu nastąpił atak.. ; )

Postanowiłem wziąć go na obiad.. i stwierdziłem że mam trochę za małą siatkę i to jeszcze dziurawą..



Następny rzut sprokurował do brania rybę dużą większa pod 90 centów, ale niestety przegrałem z nią walkę. Miałem za mały podbierak, krótki delikatny kijek i ciężko było mi sobie z nim poradzić..

Potem złapałem jeszcze z 8 szczupaków. Rozmiarami nie powalały, ale były bardzo żarłoczne.



A na koniec, jak już pakowałem się do auta przed drogą do Gdańska zaobserwowałem, że nie mam kołowrotka. Prawdopodobnie chowając sprzęt nad wodą, zostawiłem kołowrotek na dachu samochodu.. Ruszając coś dziwnie latało.. Myślałem, że to silnik luźno latał przy wybojach..

Po powrocie do domu czekała mnie fajna urodzinowa niespodzianka. Dostałem nowy kołowrotek, plecionke i kilka blaszek. Tak jakby ktoś przewidział co mi się dzisiaj przytrafiło. ; )



A co do blaszek.. Na te kilknaście szczupaków złapałem tylko jednego na gumę i drugiego na cykadę. Reszta na stare poczciwe wahadła.. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz