Płocie miałem namierzone, poprzez podlodowe łowy. także pozostawało pytanie jak i gdzie..
Postanowiłem zanęcić łowisko zanętą Starfish'a "płoć", zmieszaną z ziemią bełchatowską w proporcjach 1:2. Zanęta niezbyt doklejona, żeby od razu pracowała. Jako dopalacza użyłem ugotowanych konopi, które zalałem wrzątkiem w termosie wieczorem. Ważnym jest, aby nie wylewać wody, w której gotujemy ziarna, a użyć jej do rozrabiania zanęty. Do tego trochę pinek i garść kukurydzy z puszki.
Elegancko wygruntowałem łowisko pod bata za trzcinami, jednakże nic się nie działo ! Na szczęście miałem ze sobą feeder, który zarzuciłem gdzieś dalej w celu przechytrzenia jakiegoś zbłąkanego lina. Ku mojemu zdziwieniu od razu coś niemrawo siłowało się ze sporą porcją robactwa kilkadziesiąt metrów od brzegu. Zmieniłem zestaw na cienki przypon i mniejszy hak i zaczęła się zabawa z płociami ! Starłem się rzucać w punkt, w którym zacząłem łowić, a bat wkrótce został zwinięty. Brały na wszystko, od robactwa, poprzez kukurydze. Ryby były skupione w małym obszarze, a więc problemem nie było tutaj nic innego, jak po prostu znalezienie ich. Dziwne, że tak daleko od brzegu, bo o tej porze roku powinny siedzieć znacznie bliżej trzcin, powoli przystępując do tarła. Może kolosów takich jak z lodu nie było, ale sztuki 30-33 centy brały naprawdę fajnie. Można było się pobawić.
serdeczności.
B.
Piękne Królowe Przedwiośnia....
OdpowiedzUsuńWidziałem, że u mnie je łowią na Motławie normalnie na spina na mormyszki i na nie jakąś małą gumeczkę. Tylko wtedy musi być mormysz na haku muchowym, tak jak Ty łowisz ; )
OdpowiedzUsuń