Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

czwartek, 30 marca 2017

Płociowy lekki feeder c.d.

Drugi raz w tym roku wybrałem się na płocie i po raz kolejny nawet nieźle mi poszło. Nie zabierałem się już za zabawę z batem, ale od razu przygotowałem dwa feedery. Dzisiaj napiszę więcej o budowie zestawu i taktyce łowienia.





Jak widać płocie stoją jeszcze dość daleko od brzegu, więc dużo prościej dobrać się do nich feederem bądź odległościówką. Tą drugą metodę odpuszczam (chociaż mam w niej też spore doświadczenie z młodości), ale jakoś wole rozleniwić się z piwkiem w dłoni, wpatrzony w szczytówki na tle nieba.



Miejsce jakie wybrałem to stok, za dość rozległą mocno porośniętą płycizną, który przechodzi na jakieś 2,5m. Cały zbiornik na jakim łowię nie jest zbyt głęboki, ale wybrałem miejsce, które spośród rozległego dna mulistego jest trochę twardsze.

Podstawą łowienia płoci o tej porze roku, jest moim zdaniem znalezienie ich miejsca bytowania, a nie wrzucenie wiadra zanęty i sprowadzenie ich pod nasza haczyk. Ja miałem o tyle łatwiej, że łowiłem tutaj wcześniej na lodzie i dogodne miejsce obrałem na bazie swoich doświadczeń, jak i moich kolegów po kiju. Łowienie na koszyk jest o tyle fajne, że możemy nęcić punktowo małą ilością zanęty i tym samym donęcać wraz ze wzrostem aktywności ryb.



Co do samej zanęty to powiem Wam szczerze, że sama mieszanka spożywcza nie jest jak dla mnie najważniejsza - staram się jednak wybrać coś bardziej korzennego, niż ultra słodkiego. Po pierwsze samej spożywki jest u mnie mało, bo dodaje do niej ziemi bełchatowskiej w proporcjach 2:1/3:1. Chodzi o sam zapach, a nie o to, żeby ryby które nie jedzą teraz aż tak dużo, za szybko się najadły. A jeżeli już mają podjeść, to wolę dać im to, co uważam za najbardziej stosowne - gotowane konopie ! Zatem dzień wcześniej wsypuję ziarna do termosu i zalewam wrzątkiem. Zanętę namaczam wywarem z gotowania, którego nie wylewam z termosu. Poezja dla płoci ! Oczywiście ziemie, jak i namoczoną zanętę przecieram przez sito i na końcu dodaje grubsze frakcję: wspomniane konopie, garść kukurydzy i pinek. Zanęta musi mieć taką konsystencje, żeby po wpadnięciu koszyka na dno, od razu zapracowała, przez co koszyk, który wyciągniemy z wody powinien być pusty. Staram się łowić precyzyjnie i po zarzuceniu zestawu w interesujące mnie miejsce, zaczepiam żyłkę na klipsie kołowrotka. Gdy wybierzemy sobie do tego jakiś punkt na horyzoncie, np. drzewo będziemy praktycznie zawsze umieszczać koszyk w tym samym miejscu.



Zestaw, na który łowię jest dziecinnie prosty. Na żyłkę główną nawlekam rurkę antysplątaniową, duży gumowy stoper, a następnie zawiązuję krętlik. Uwieńczeniem zestawu jest przypon - na tą porę roku dość długi, jakieś 25-30cm. Używam najczęściej średnic 0,14-0,16, aczkolwiek gdyby dno było pozbawione zaczepów, a raczej toru roślinności jaki musi pokonać zestaw gdy zwijam go do brzegu, używałbym zapewne 0,12, co by na pewno w jakimś stopniu wpłynęło na liczbę brań. Rurkę zakładamy dłuższym końcem ku szczytówce, dzięki czemu nic nam się nie poplącze, a krętlik zniweluje skręcanie przyponu.

Co do przynęt, używam wszystkiego, jednak największe sztuki kusiłem na kanapkę kukurydzy z białym robakiem. Wiem, że ryby teraz zgodnie z teorią pobierają więcej białka, ale akurat na moim łowisku kukurydza robi selektywną, dobrą robotę.


PS1. Wybaczcie mi, że robię dość mało zdjęć (nie tak jak inni blogerzy). Może sporo na tym tracę, ale wolę już znikomy czas nad wodą wykorzystać na samo łowienie, niż guzdrać się z aparatem kilkadziesiąt dodatkowych minut. ; )

PS2. Rzuciłem już robotę w sklepie wędkarskim, także już nie zapraszam ; ) Nie podobał mi się zakres moich obowiązków; 9 godzinne naklejanie cen na produkty (a i tak dwie wędki sprzedałem hehe). Czułem, żebym się w takim trybie pracy uwsteczniał, zatem skupiam się bardziej na tym co już robię. Poza tym nie podobała mi się polityka sklepu, odnośnie asortymentu, bo moim zdaniem mało w tym było tego, co wędkarze na co dzień potrzebują nad wodą. Ale prawa głosu nie miałem także dałem sobie spokój, szkoda mojego czasu i nerwów. No i te dostawy nie wypakowywane, a przez ponad miesiąc stojące w kartonach, zamiast na półkach sklepowych ; )

Serdeczności.
B.

1 komentarz: