Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

sobota, 10 marca 2018

Sezon podlodowy zakończony.

W tym tygodniu planowałem wyskoczyć dwa razy na ryby, stety-niestety wyskoczyłem tylko raz we wtorek i tym wypadem zakończyłem swój sezon podlodowy.




Powiem szczerze, że po ostatniej wyprawie czułem się już spełniony. Połowiłem w trudnych warunkach, przy dużej presji. Jakoś tak mam, że jak złapię tego króliczka, to coraz mniej mi się chcę. Ciśnienie spada i wtedy najchętniej grałbym na gaciach w fife i poczytałem książkę wieczorem. Jak już poszedł na ryby, to tam gdzie nie znajdę w promieniu dwóch kilometrów innego wędkarza. Postanowiłem jednak ze dwa razy jeszcze pojechać w tym tygodniu i zjawiłem się nad wodą we wtorek. Nikogo nie było, czyli w weekend nie połowili. Cóż, na blaszkę/poziomkę nie brał, na mormyszkę nie lubią łowić, więc wyniki słabe.

Poszedłem w ostatnie szczęśliwe miejsce, gdzie na łowisku byłem już dość późno i obławiałem klasyczną taktyką (najpierw blaszka, potem mormysz) i nic się za specjalnie nie działo. W końcu w jednej dziurze, złapałem jakąś płotkę, jakieś małe rybki. Coś mnie tknęło i wziąłem z powrotem wędkę z blaszką, myśląc że może coś większego siedzi. No i niestety, jedna ładna ryba mnie oszukała, bo gdy spuściłem blaszkę na dno przy otwartym kabłąku i chciałem zacząć grać przynętą, ryba już siedziała - jeden odjazd i spadła. Po prostu jej nie wciąłem, bo nie zauważyłem brania. Cóż, bywa. Jak się potem okazało było to ostatnie "branie" na blaszkę tego dnia.



Włóczyłem się trochę tu, trochę tam i tylko na miąsko coś się działo, ale ryby były niewielkie. W jednym miejscu, gdy chciałem wywiercić dziurę, koło trzech zamarzniętych, tak lód głośno strzelił, że myślałem, iż już polecę, podświadomie kładąc ręce na kolcach. Dziur pełno, obręb gdzie brały niebezpieczny, więc mimo grubego lodu nigdy nie można być pewnym.. Jeden znajomy, przed mrozami na przełomie lutego i marca, przy trzcinach zaliczył już pierwszą niechcianą kąpiel w tym orku, ale na szczęście wylazł. Na koniec wypadu wróciłem pod dziurę, w której miałem większą rybę na kiju i konsekwentnie siedziałem tam grając złotą mormyszką. W końcu nieśmiałe branie i po chwili miłego holu wyjechał taki okonek 32/33 cm, ale grubasek. Nawet go mi się specjalnie nie chciało mierzyć i wypuściłem go dziurę obok. Po godzinie 13stej, jak to zwykle bywa na tym łowisku prąd się odciął. Niestety, ale w godzinach późno popołudniowych, czy wieczornych, złowiłem tam przez 4 ostatnie sezony może ze 2 okonie 30+. Kiedyś było inaczej, ale myślę, że było to związane z nieporównywalnie większą populacją pasiaków, które wieczorami waliły w stada drobnicy w amoku i praktycznie mi jako młodemu chłopakowi brały na wszystko. Wtedy jeszcze nawet nie znałem metody opadu, a w pudełku miałem dwie Algi #1-2, jakąś obrotówkę i dwa zielone kopyta Mannsa czy Relaxa. Czy to wróci ? Chyba już niestety nie.


Ostatni okoń tej zimy i niezawodna mormyszka od Maćka.

W czwartek odpuściłem. Koledzy wyciągali mnie na wyjście na miasto zakrapiane alkoholem i jakoś trochę znudzony tymi rybami i niewyspaniem, poszedłem kolokwialnie mówiąc w melanż. Potem już nie pojadę, jakoś odzywa się rozsądek i mimo, że lód był gruby, to dziury jak po serii z helikoptera z broni maszynowej, czwarty dzień odwilży, a nawet dziś dość mocny deszcz pogroziły paluszkiem, żeby schować podlodowy sprzęt do szafy. Teraz trochę żałuję, ale chyba przeważyło to, że nie lubię łowić w "najlepsze okresy". Ostatnie lody, to ponoć najlepszy okres, a ja, mam w zwyczaju robić wszystko na przekór i jakoś nie wywołuje to u mnie zafascynowania, a wręcz niechęć. Nie lubię pospolitych ruszeń wśród wędkarskich samców.. W sumie powiem Wam szczerze, że zbliża się teraz dla mnie, najmniej lubiany okres okoniowy w roku. Przedwiośnie. Szklane, okoniowe domy. Cezary Baryka. Szaroburo, ale tłumy zastępów z lokalnego forum walczą zaciekle na Motławie, łowiąc okonie, które w sumie są dla mnie, po ich zlokalizowaniu najłatwiejsze do złowienia w całym sezonie. Dwa lata temu, złowiłem w ciągu dwóch godzin ze 10-12 okoni 30+ i to w Polsce, na normalnym łowisku, nie jakiejś ultra komercji z przewodnikiem. Jak się je znajdzie, a są skupione w duże stada, w miejscach już przedtarłowych, bardziej roślinnych, to można je dziesiątkować jak snajper w Stalingradzie. Jak teraz sobie myślę, o tym, że mam z podlodowej dziczy, wracać znowu do miasta, w te instagramy, hasztagi, tłumy ludzi.. Jak mi się nie chcę.. Najbardziej śmieszą mnie internetowi celebryci, a raczej hipokryci, którzy najpierw mówią, że okonie przed tarłem powinny mieć spokój, a potem je namiętnie łowią w marcu i kwietniu. Widziałem też posty pewnego człeka, który pisał, że w sezonie podlodowym powinny mieć spokój i cieszy się, że lód był słaby w tym roku. A co potem robi? zaraz jak lód odpuści bierze UL i je dłubie.. Odpisał na mój post, że na początku kwietnia wszystkie są już u niego wytarte.. Wędkarski internet, wszystkie fiolety Keitechów zna, ale z wiedzą ichtiologiczną o jego ulubionym gatunku jest już gorzej. Nie mam nic do wędkarzy, którzy łowią je w tym okresie, tylko irytuję mnie ich hipokryzja. Sam święty nie jestem, bo je łowię, ale nie piszę farmazonów. Darzę też dużym szacunkiem, osoby które naprawdę dają im spokój, ale w sumie darzyłbym, bo takiego okoniarza osobiście żadnego nie znam. Myślałem też o pstrągach, znalazłem fajną rzeczkę, bardzo kameralną, która nie jest ta oblegana przez wszystkich wędkarzy internetu jak Radunia, tylko problem w tym, że nie mam na nie sprzętu i też kasy, żeby inwestować w nowy gatunek. Zobaczymy, co to będzie? Może w ogóle przeczekam ten okres i jak lód puści na jeziorach, połowię sobie płotki w krzakach ?

A sezon podlodowy? W sumie mój drugi gdzie się poważniej za to zabrałem. Trochę fajnych okonków jak na polskie warunki wyciągnąłem i to na pewno z większą premedytacją. Nie złowiłem czterdziestaka jak rok temu, ale siedem okoni 32-38cm padło, do tego drugie tyle takich 28-30. Znowu spora dawka wiedzy, materiał do analizy. W tym roku, np. byłem mądrzejszy, bo wiedziałem (dzięki Maćkowi) już jakie haki do mormyszek zastosować i żaden duży okoń mi z nich nie spadł. Wiedziałem też kiedy biorą lepiej na blaszki/poziomki, a kiedy skupić się na mormyszce. Niby banały, ale stosując te proste reguły gry coś tam połapałem. Na następny sezon, na pewno więcej pomajsterkuje. Już mam w głowie przynęty, które zrobię, czy nawet chcę ukręcić samemu wędkę. Pewnie usiądę już przed sezonem, gdzie na przedzimiu, będę miał co robić w zimne, listopadowo-grudniowe wieczory.


Serdeczności
B.

3 komentarze:

  1. A ja dziś podwórkowe testy microdo jigów robiłem, mam zasięg rzutu ok 20m przy główce4,5mm i dekoracji. Twoich nie tyrałem, szkoda mi ich póki co. Kij jest samoładujący- 0,6 do 8g, do 6lb, tubular. Czyli graphiteleader corto EX 732ul-T, kupiony w używce na forumowej giełdzie jesienią.

    OdpowiedzUsuń
  2. AA, plecionkę mam dragonowską jiggin braid 0,06 ale na żyłkę przejdę 0,12mm

    OdpowiedzUsuń
  3. dorobimy Ci nowe micro spokojnie ;)

    OdpowiedzUsuń