Powiem szczerze, że po ostatniej wyprawie czułem się już spełniony. Połowiłem w trudnych warunkach, przy dużej presji. Jakoś tak mam, że jak złapię tego króliczka, to coraz mniej mi się chcę. Ciśnienie spada i wtedy najchętniej grałbym na gaciach w fife i poczytałem książkę wieczorem. Jak już poszedł na ryby, to tam gdzie nie znajdę w promieniu dwóch kilometrów innego wędkarza. Postanowiłem jednak ze dwa razy jeszcze pojechać w tym tygodniu i zjawiłem się nad wodą we wtorek. Nikogo nie było, czyli w weekend nie połowili. Cóż, na blaszkę/poziomkę nie brał, na mormyszkę nie lubią łowić, więc wyniki słabe.
Poszedłem w ostatnie szczęśliwe miejsce, gdzie na łowisku byłem już dość późno i obławiałem klasyczną taktyką (najpierw blaszka, potem mormysz) i nic się za specjalnie nie działo. W końcu w jednej dziurze, złapałem jakąś płotkę, jakieś małe rybki. Coś mnie tknęło i wziąłem z powrotem wędkę z blaszką, myśląc że może coś większego siedzi. No i niestety, jedna ładna ryba mnie oszukała, bo gdy spuściłem blaszkę na dno przy otwartym kabłąku i chciałem zacząć grać przynętą, ryba już siedziała - jeden odjazd i spadła. Po prostu jej nie wciąłem, bo nie zauważyłem brania. Cóż, bywa. Jak się potem okazało było to ostatnie "branie" na blaszkę tego dnia.
Włóczyłem się trochę tu, trochę tam i tylko na miąsko coś się działo, ale ryby były niewielkie. W jednym miejscu, gdy chciałem wywiercić dziurę, koło trzech zamarzniętych, tak lód głośno strzelił, że myślałem, iż już polecę, podświadomie kładąc ręce na kolcach. Dziur pełno, obręb gdzie brały niebezpieczny, więc mimo grubego lodu nigdy nie można być pewnym.. Jeden znajomy, przed mrozami na przełomie lutego i marca, przy trzcinach zaliczył już pierwszą niechcianą kąpiel w tym orku, ale na szczęście wylazł. Na koniec wypadu wróciłem pod dziurę, w której miałem większą rybę na kiju i konsekwentnie siedziałem tam grając złotą mormyszką. W końcu nieśmiałe branie i po chwili miłego holu wyjechał taki okonek 32/33 cm, ale grubasek. Nawet go mi się specjalnie nie chciało mierzyć i wypuściłem go dziurę obok. Po godzinie 13stej, jak to zwykle bywa na tym łowisku prąd się odciął. Niestety, ale w godzinach późno popołudniowych, czy wieczornych, złowiłem tam przez 4 ostatnie sezony może ze 2 okonie 30+. Kiedyś było inaczej, ale myślę, że było to związane z nieporównywalnie większą populacją pasiaków, które wieczorami waliły w stada drobnicy w amoku i praktycznie mi jako młodemu chłopakowi brały na wszystko. Wtedy jeszcze nawet nie znałem metody opadu, a w pudełku miałem dwie Algi #1-2, jakąś obrotówkę i dwa zielone kopyta Mannsa czy Relaxa. Czy to wróci ? Chyba już niestety nie.
Ostatni okoń tej zimy i niezawodna mormyszka od Maćka. |
A sezon podlodowy? W sumie mój drugi gdzie się poważniej za to zabrałem. Trochę fajnych okonków jak na polskie warunki wyciągnąłem i to na pewno z większą premedytacją. Nie złowiłem czterdziestaka jak rok temu, ale siedem okoni 32-38cm padło, do tego drugie tyle takich 28-30. Znowu spora dawka wiedzy, materiał do analizy. W tym roku, np. byłem mądrzejszy, bo wiedziałem (dzięki Maćkowi) już jakie haki do mormyszek zastosować i żaden duży okoń mi z nich nie spadł. Wiedziałem też kiedy biorą lepiej na blaszki/poziomki, a kiedy skupić się na mormyszce. Niby banały, ale stosując te proste reguły gry coś tam połapałem. Na następny sezon, na pewno więcej pomajsterkuje. Już mam w głowie przynęty, które zrobię, czy nawet chcę ukręcić samemu wędkę. Pewnie usiądę już przed sezonem, gdzie na przedzimiu, będę miał co robić w zimne, listopadowo-grudniowe wieczory.
Serdeczności
B.
A ja dziś podwórkowe testy microdo jigów robiłem, mam zasięg rzutu ok 20m przy główce4,5mm i dekoracji. Twoich nie tyrałem, szkoda mi ich póki co. Kij jest samoładujący- 0,6 do 8g, do 6lb, tubular. Czyli graphiteleader corto EX 732ul-T, kupiony w używce na forumowej giełdzie jesienią.
OdpowiedzUsuńAA, plecionkę mam dragonowską jiggin braid 0,06 ale na żyłkę przejdę 0,12mm
OdpowiedzUsuńdorobimy Ci nowe micro spokojnie ;)
OdpowiedzUsuń