Polecany post

Drop shot - opis metody.

Mimo, że pisałem już na swoim blogu wędkarskim sporo odnośnie metody drop shot, to dalej dostaję o nią sporo zapytań. Z uwagi, że za oknami ...

sobota, 18 lutego 2017

Internetowi fanatycy - rak dzisiejszego wędkarstwa.

Sezon podlodowy się dla mnie niestety skończył. Od kilku dni panuje na pomorzu spora odwilż, a ja nie posiadając zbytnio sprzętu asekuracyjnego, postanowiłem pomyśleć o swoim zdrowiu i dać sobie spokój (szczególnie, że w weekend nie udało mi się już wyrwać). Po jakimś etapie w naszych wędkarskich przygodach, następuję często okres zadumy, podsumowań, ale mnie dopadły przemyślenia ściśle niezwiązane z wędkarstwem podlodowym, a z etyką. Dzisiaj prawdopodobnie przerzedzę trochę grono moich czytelników, bo chcę napisać o moim podejściu do wypuszczania ryb.





Od kilku lat, jak zacząłem więcej czasu poświęcać wędkarstwu, a co za tym idzie zaglądać do internetu, zderzyłem się z rzeczywistością, która była mi obca. W momencie gdy ktoś wstawiał na fora zdjęcia ryb, które mogły sugerować, że rybom nie została zwrócona wolność, nazywany był z automatu mięsiarzem etc. Wędkarstwa, jak już wcześniej wspominałem, uczyłem się na Pojezierzu Brodnickim, gdzie mój wujek mieszkający na wsi, na rybach był po prostu codziennie. Chyba największy autorytet w łowieniu linów jakiego miałem okazję w życiu spotkać - niestety już teraz świętej pamięci. Na takiej przeciętnej polskiej wsi, wędkarze nie uprawiali wędkarstwa sportowego, a łowili ryby po prostu jako sposób pozyskiwania mięsa, używając taniego asortymentu. Nie wklejali do internetu zdjęć (bo go wgl nie używali), czasami w ręce wpadła im jakaś gazeta. Wręcz kryli przed innymi swoje łowiska, wyniki, dzieląc się wiedzą tylko z nielicznymi. Krótko można to skwitować słowami, że prawdziwy facet - wędkarz, powinien wiedzieć co zachować dla siebie, a czym się pochwalić.

Oczywiście tych ludzi otaczała aura wielkiej pasji, ale ryby się tam po prostu jadło. Chodziło się na nie jak na grzyby czy jagody do lasu, z wklejoną w to miłością do tego wspaniałego hobby i do przyrody. Ludzie tam mieszkający nie byli ludźmi, którzy mogli sobie pozwolić, żeby iść w niedziele do restauracji i mówiąc krótko byli po prostu biedni. Świeży ryby, ze zdrowych wód były czymś wspaniałym, pewnymi skarbami, które natura daje w prezencie. Dla mnie też było czymś ekstra, spróbowanie lina w śmietanie jako mieszczuch, który przyjeżdżał tam za dzieciaka na wakacje. Każdy może mi mówić co uważa, ale dla mnie to o czym teraz piszę jest prawdziwym wędkarstwem. Od takich ludzi się wywodzi. Nie od testerów na super łódkach w Skandynawii, nie wędkarzy uprawiających teraz modny street fishing w "teamowych" koszulkach.

Być może wędkarstwo, te prawdziwe w moim mniemaniu, jest mocno zakorzenione z czasami Polski Ludowej, a wchodząca gospodarka wolno rynkowa wiele rzeczy pozmieniała. Przede wszystkich gdy na rynku pojawiło się sporo wędkarskiego asortymentu, trzeba było zrobić do tego odpowiednie akcje marketingowe. Jak myślicie, kto będzie lepszym lepszym targetem dla producentów sprzętu ? Janusz z polskiej wsi na mazurach jedzący ryby, czy człowiek internetu żyjący zasadą złów i wypuść ? Oczywiście ten drugi. Warto pomyśleć o tym, że ta druga grupa wędkarzy może sobie pozwolić na to, aby ryby wypuszczać, pomijając nie tyle względy samej filozofii w wędkarstwie, a czyste względy ekonomiczne rodziny. Stąd dużo lepiej na sponsorowanych okładkach w gazetach i reklamach w internecie pokazywać fotografie ładnie ubranych wędkarzy z rybami przeznaczonymi do wypuszczenia. Drugą ważną kwestią, dla której wypuszczanie ryb będzie na rękę dla wędkarskich koncernów jest to, że ryby będą po prostu pokłute, a co za tym idzie bardziej chimeryczne i ostrożne, co napędza coraz to nowsze zaplecze sprzętowe. Zaryzykuję stwierdzenie, że chyba nawet bardziej niż zwiększenie ogólnej populacji ryb. Najbardziej śmieszą mnie znane persony z naszego światka wędkarskiego. Jakiś czas temu, w mediach widok dużej, uśmierconej ryby przeznaczonej do konsumpcji był czymś normalnym. Nawet najbardziej znani wędkarze, po prostu ryby zabierali do domu - nawet największe okazy. Włączcie sobie jakiś starszy program wędkarski, albo książkę z tych czasów. Nawet kiedyś zawody wędkarskie nie były organizowane na żywej rybie! Potem trzeba było zmienić całkowicie front i pokazywać jakim to się nie jest miłośnikiem przyrody. Śmieszy mnie to, że kiedyś postępowali tak, a nie inaczej, a potem zwracają uwagę i edukują innych. I nawet gdyby było to spowodowane nagłym olśnieniem, że sami przyczyniają się do wzrostu wędkarskich pustyń w Polsce, to niesmacznym jest ocenianie innych w ten sposób, gdy wczoraj robiło się co innego. Gdyby taki szanowny Pan redaktor przyznał się do błędu publicznie i powiedział, że sam robił tak, a nie inaczej, ale że obecny rybostan jest tragiczny i wskazanym jest to zmienić.. Ale nie, trzeba wytykać innych palcami, bo czasy się zmieniły i trzeba być dalej na topie.

Dlaczego o tym teraz piszę ? Może dlatego, że jak wstawiłem zdjęcie dwóch okoni leżących koło siebie na lodzie, spadła na mnie fala krytyki ? Trudno powiedzieć, chociaż o tym co teraz pisze długo już myślałem i może podświadomie sprowokowałem takową sytuację. Wstawiłem zdjęcie i poszło. "Dobrze, że inne Ci spadły, bo będą dalej żyły", "cztery lata na forum nic Ciebie nie nauczyły ?". Zdałem sobie sprawę, że po prostu nie pasuję do takiego środowiska. Dla mnie tacy ludzie są skrajnie fanatyczni, a mówiąc po mojemu są chorzy. Jest to dla mnie patologia - co w języku naukowym oznacza jakieś zaburzenie od normalnego stanu rzeczy. Fanatyzm, ten skrajny, w którąkolwiek ze stron będzie dla mnie niedobry. Ale chyba większą odrazę wzbudza u mnie fanatyzm c&r, niż zabieranie wszystkich złowionych ryb - bardziej rozumiem po prostu człowieka, który potrzebuję białka, niż tego, który chcę przynależeć do elitarnej społeczności. Żeby uprecyzować, najbardziej irytują mnie internetowi modnisie, którzy szpanują przynależnością do internetowej, jakże czystej ideologii c&r. Atakują ludzi zabierających ryby, będąc ofiarami internetowego trendu, chcąc przy tym jak najbardziej zaznaczyć przynależność do elitarnej społeczności. Bardzo rozśmieszył mnie argument, że nie tyle chodzi im o to, że zabrałem dwa okonie, a to, że złamałem regulamin forum na, którym jestem od czterech lat i nic się od tego czasu nie nauczyłem! Właśnie najbardziej nie lubię takich jednostek działających w sposób charakterystyczny dla jakiejś społeczności, która jest dla nich niemal święta, a nie sugerujących się własnym sumieniem. Nie wiem tylko na ile Ci ludzie weryfikują co robią, a na ile są bezmyślnymi jednostkami. Jest to dla mnie na tyle abstrakcyjne, w negatywnym słowa znaczeniu, że trudno mi to już dogłębniej analizować. Warto wspomnieć jeszcze o ich podpisach pod zdjęciami, dodawanieu super filtrów przy obróbce i pokazywaniu, że łowiło się shimano stellą i wędką z pracowni, tym bardziej pokazując z jakim czystym szpanerstwem mamy do czynienia. Oczywiście nie chcę teraz wrzucać wszystkich do jednego wora, ponieważ w Polsce są też wędkarze posługującym się sprzętem z górnej półki i mających swój własny kodeks, ale często idzie to w parze z tym o czym wspomniałem.

Oprócz grupy osób, o której pisałem przed chwilą warto opowiedzieć trochę o innych wariacjach. Myślicie, że ludzie, którzy zwracają komuś uwagę, że się nie wypuściło ryby, robią to dla ogólnego dbania o ekosystem i przyrodę? Gówno prawda. W większości przejawia przez nich egocentryzm, że nie będą mieli okazji złowić już tej ryby, którą ktoś zabrał. Nie piszę już o ludziach, którzy robią to dlatego, żeby po prostu hejtować, z zazdrości, bo im samym nie idzie. Tak czy inaczej jest to dla mnie dużo bardziej zrozumiałe, bo Ci ludzie pokazują cechy społeczeństwa w dzisiejszych czasach (oczywiście te negatywne, ale przy tym jakby nie patrzeć naturalne). I właśnie ten cały internetowy trent, lansowany przez środki masowego przekazu, a do tego internet, który zapewnia w jakimś stopniu anonimowość, daje im dobre pole do popisu. Ale w odróżnieniu od modnisiów, takich ludzi rozumiem, bo każdy czasami potrzebuje jakiegoś ulotnienia problemów dnia codziennego.
Oczywiście, oprócz grup, które opisywałem, są prawdziwi wędkarze, którzy po prostu robią swoje, nie krytykując przy tym innych i tyle. Takich ludzi cenie najbardziej, tych którzy maja swój prywatny kodeks i nim się kierują w życiu. A jeżeli komuś naprawdę zależy na dobru ryb i podwodnego świata, cóż... jednostki, które w mądry sposób będą się tym zajmować na pewno się przydadzą.

Podsumowując mój tekst, uważam, że nigdy nie będziemy przyjaciółmi ryb, bo całe wędkarstwo samo w sobie nie jest etyczne. Jesteśmy tylko inteligentniejszymi ssakami, które sprawiają ból zwierzakom, wyciągając je z ich naturalnego środowiska, po to żeby zrobić im zdjęcie i pochwalić się kolegom jakimi to nie jesteśmy specjalistami w fachu. Mało wędkarzy potrafi na to spojrzeć z boku, ale dla człowieka niezwiązanego z nasza pasją, sprawianie bólu zwierzakom, nie po to aby pozyskać mięso jest czymś mocno niemoralnym. Nikt w takiej Afryce nie łowi ryb dla sportu. Ludzie biedniejsi, po prostu robią to żeby mieli co jeść.

Żeby nie było, sam nie jestem święty. Większość ryb wypuszczam, czasami zabieram. Jestem za tym, żeby wypuszczać ryby małe i okazy, a zabierać te średnie. Pisałem ten tekst, żeby po prostu pokazać ludziom, żeby nie dali się zwariować, a przy tym pokazać część siebie.

Serdeczności
B.

12 komentarzy:

  1. Są dwie strony tego medalu.
    Fakt istnienia ludzi zawistnych choćby o złowione ryby jest bezsporny. Najczęściej też tacy osobnicy mówią czy wypisują slogany dla poklasku, zadymki na forum czy tak w ogóle by coś się działo ! :)
    Jednak jest druga strona... Można trafić na kogoś kto w swoim życiu zrobił, czy robi wiele dobrego dla podniesienia jakości rybostanu i wędkarstwa. Ich to właśnie prawdziwie boli zabicie choćby jednej ryby. Może dlatego, że wiedzą z jakim trudem przyszło im walczyć o jakąś wodę !? Może gdybyś nosił kamienie w setkach kilogramów na własnych plecach by stworzyć tarlisko dla ryb miałbyś też inne zdanie :) bo na głodnego i biednego Afrykanina mi nie wyglądasz ! ;)

    Wędkarstwo to sport, tak powinno być postrzegane i realizowane.
    P.S. ...a z zasadami na prywatnych forach się nie walczy !

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Tomku za odpowiedź,

    święty nie jestem tak jak już pisałem i zapewne miałbym inne zdanie, gdybym robił coś pracochłonnego dla poprawy rybostanu. Może inaczej, już mam inne zdanie, bo jak ktoś robi coś dobrego dla ryb i środowiska, to jak najbardziej winszuję. Tylko, że ja pisałem o radykalizmie/fanatyzmie, który w obie strony jest zły.

    Z tym forum to zgadzam się w całej rozciągłości, regulamin musi być żeby nie było burdelu. Mój błąd, post usunąłem i przyznałem się do błędu, ucinając sprawie łeb żeby nie robić gównoburzy.

    Gorzej jak mi się czarne dziecko urodzi jak dziewczyna wróci z wakacji z Egiptu hehe.. A tak na poważnie w tym akapicie, gdzie był Afrykanin, to chodziło mi przede wszystkim o to, że samo wędkarstwo w sobie nie jest moralne i jakby spojrzeć na to z boku (szczególnie oczami osoby, która nie jest wędkarzem), to ktoś kto sprawia ból zwierzakom po to żeby pochwalić się kolegom i potem je wypuścić będzie dla niektórych gorszy, od tego co robi to po, żeby ją po prostu zjeść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Drogi Bartku !
      Nie usprawiedliwiaj częstej ludzkiej pazerności na rybie białko tym, że "rybę boli" ! Masz obiekcje ? Wyrzuty sumienia ? :)
      Zmień hobby i tyle ! Lub łów, zadawaj ból rybom i zabijaj je. Rzecz oczywista.
      Mnie się u Ciebie podoba to, że łowisz skutecznie, robisz fajne fotki i nie miętosisz niewymiarowych ryb do zdjęć kulawej jakości. :)

      P.S. Ryby nie posiadają w mózgu receptorów bólowych, przez co nie odczuwają bólu w ten sam sposób co ludzie i inne zwierzęta. To potwierdzona informacja! ;)

      Usuń
    2. Ja próbowałem tym pokazać, że wędkarstwo jest samo w sobie niemoralne, pomijając czy ktoś zabija ryby, czy nie. Bo nawet jeżeli ryby nie odbierają bólu tak jak my (co jest ciekawą informacją, dzięki), to i tak, sprawiamy im chociażby stres, ingerujemy jakoś w tą przyrodę. Już sam ten fakt, że wyciągamy zwierzaka z jego naturalnego środowiska i jaramy się tym, że hamulec gra, kiedy zwierzak walczy o życie jest po prostu nieetyczne. To chciałem przekazać. To bezpośrednio się nie łączy z tym co zrobimy z tą rybą, bo już na starcie można powiedzieć że jesteśmy "źli", nawet jeśli tą rybę wypuścimy i odhaczymy ją na macie. Bo męczymy tego zwierzaka, dla własnej frajdy. A próbowałem to pokazać dlatego, że rozmawiając o tym, co z tą rybą potem zrobimy, rozmawiamy jakoby o większym i mniejszym "złu". I ja nie mam z tym problemu, że robię coś złego, nie mam wyrzutów sumienia, bo obrałem taką drogę. Każdy wędkarz jest egoistą, nawet ten który wypuszcza każdą rybę, tylko nie każdy zdaję sobie z tego sprawę, zapatrzony w zaspokojenie swojej radości czy też potrzeb. jeden ma potrzeby pochwalenia się zdjęciem na forum, inny chcę ją zjeść, a trzeci ma w dupie białko, poklask i wszystko dookoła, a patrzy tylko na siebie. Dla mnie zły, prawdziwie fatalny jest fanatyzm. A ten ostatni akapit nie napisałem, dlatego, że uważam że zabijanie ryb jest lepsze, od łowienia ich dla czystej przyjemności. Broń Boże. Napisałem to dlatego, żeby pokazać, że ktoś zarzucając wędkarzowi, że zabrał rybę, sam nie jest święty, tylko tego nie widzi.

      Usuń
    3. To wszystko się zgadza, jednak tak do końca nie chodzi o to kto jest lepszy a kto gorszy. Chodzi o to by było co łowić, a zabieranie ryb nie pomaga w tym. Oczywiście jeden żyje nad rybną wodą i wszystko gra, drugi na bezrybiu. Jednak więcej mamy w kraju tego bezrybia, a że są matołki co czepiają się z byle powodu ? Zawsze będą ! Temat rzeka...
      Życzę Ci połamania kija w tym sezonie, wielu fajnych wpisów i więcej...nie zawracania sobie d.. rzeczami na które nie mamy wpływu. ;)

      Usuń
    4. Dokładnie Tomku. Również życzę serdeczności i jak najwięcej miłych chwil nad wodą ; )

      Usuń
  3. Brawo!!! Bardzo dobry post, w którym opisujesz jak chore robi się wędkarstwo. Bardzo dużo osób myśli podobnie i powoli kończy się era porąbanych fanatyków c&r. C&r to najzwyklejsze w świecie męczenie ryb dla zabawy 😊 no i metoda na chwilową"sławę" w necie 😉 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj,
    dobry tekst Bartek.
    Z większością słów się zgadzam, z niektórymi nie. Osobiście nie jestem ortodoksyjnym zwolennikiem C&R. Większość ryb (jak już uda się coś złowić oczywiście) wypuszczam. Właściwie to nie pamiętam kiedy to ostatni raz wziąłem rybę z "polskiej" wody - nie licząc wędkarstwa morskiego, które to świadomie nazywam wycieczką po białko.
    Trafnie poruszyłeś kwestię "własnego kodeksu". Ja na przykład staram się takiego przestrzegać. A przestrzegam go od momentu złowienia medalowego okonia na jednej z wód PZW obok Trójmiasta. Do dziś mam wyrzuty sumienia, że nie zwróciłem mu wtedy wolności. Gdy przyniosłem go do domu zrobiłem tylko problem mamie bo nie chciało jej się sprawiać tylko jednej ryby i okoń ów wylądował na śmietniku (tyle dobrego, że bezpańskie sierściuchy miały niezłą ucztę). Od tamtej pory dojrzałem wędkarsko i stworzyłem sobie taki właśnie kodeks. Duże ryby, okazy od razu lądują z powrotem w wodzie.
    Portal o którym wspomniałeś (jestem tam od kilku dobrych lat) jest niezłą skarbnicą wiedzy wędkarskiej. Nie jestem bezkrytycznym jego fanem oczywiście, ale wiele się z niego dowiedziałem dobrego. Nie wiem dlaczego piszesz, że świadomie sprowokowałeś taką sytuację. Przecież będąc jego użytkownikiem 4 lata wiedziałeś chyba jak to się skończy...
    A ja ryby wypuszczam głównie dlatego, żebym mógł ją złowić ponownie. Oczywiście nie piętnuję nikogo kto zabiera ryby w granicach zdrowego rozsądku. Celowo piszę o "w granicach zdrowego rozsądku' a nie np. RAPR bo ten wydaje mi się niedostosowany do wspólczesnych bezrybnych wód.
    Oczywiście będę dalej śledził Twój blog.
    Z wędkarskim pozdrowieniem Slawito

    OdpowiedzUsuń
  5. Zachowaj spokój i bądź sobą. Podobno nad wszystkim czuwa regulamin, czyli zlepek praw wymyślonych przez (mam nadzieję mądrzejszych od nas). To z niego można się dowiedzieć bez ichtiologicznej wiedzy, która ryba jest dorosła, a jakiej nie wolno zabrać z łowiska. Cóż z tego, że wędkarz czasem zabierze regulaminowe ryby? Wymyśliłem kiedyś nawet złotą myśl, taką do zastosowania nie tylko w wędkarstwie - otóż "Każda przesada szkodzi". Nie mógłbym patrzeć na siebie gdybym zabrał z łowisk 401 Boleni z zeszłego sezonu. Byłoby to po prostu głupie i nacechowane wyłącznie chęcią pochwalenia się przed osobami, którym te ryby zwyczajnie bym oddał np. sąsiadom, opowiadając przy tym jak "trudno było je złowić" nobilitując przy tym własny kunszt łowienia... Swoje trzy życiówki wypuściłem, wypuściłem też 90% innych Boleni, były też jednak takie, które zabrałem. Niewiele, ale jednak... Czy wspaniała większość wędkarskiego świata postawi mnie za to pod pręgierzem, jako tego złego - nie wiem. Jednak czuję spokój w sercu. Moje ryby są szanowane na prawdę. Sporo o nich czytam i pogłębiam wiedzę o Boleniach, a co do wędkarskiej etyki i dobrej zasady C&R - mam gotową odpowiedź. Jestem oczywiście za, ale jakoś dziwi mnie, że złowione 50cm Klenie stają się żywcami dla dwumetrowych Sumów, które ten dobry i etyczny wędkarz potem wypuści. Pytam, co zawinił Kleń, że nie jest Sumem i godzinami kona na haku zastawki, bo przecież to Suma etyczny wędkarz wypuści wśród trzasku migawek aparatów i ogólnego splendoru. Nikomu niczego nie zazdroszczę. Nigdy nie złowiłem Suma, jak z resztą większości naszych ryb, które pozostają dla mnie egzotyką (Pstrągów, Węgorzy). A więc patrząc w nasz Regulamin - róbmy swoje, bo nie można wybierać z niego wyłącznie paragrafów pasujących do naszego widzimisię. Jeśli tak nie jest - sam regulamin nie ma sensu, a więc kto wie, może nie ma sensu więcej rzeczy... Tak, czy siak - zachowajmy umiar w zabieraniu ryb i bezkrytycznym osądzaniu tych, co tak robią.
    Boleń.

    OdpowiedzUsuń
  6. Czołem Sławku,

    dzięki za komentarz. Co do tego co napisałeś, to bardzo dobrze, że nie ze wszystkim się zgadzasz i się tym dzielisz. Jak wcześniej wspomniałem, ja uważam, że jak ktoś chce już zabrać rybkę, to powinien zabrać te średnie, a wypuszczać ryby małe i duże. Ja osobiście 90% ryb wypuszczam, w tym roku wziąłem dwa okonie i z 5 płotek dla teściowej, bo wiedziałem, że będę ostatni raz w tym roku na lodzie, a jak wiosną będę łowił to wszystko z automatu wypuszczam tuż przed tarłem.

    Co do jerkaita, to żeby nie było lubię to forum i uważam, że pod względem tematów czysto technicznych nie ma sobie równych w sieci. Nad tym co napisałem myślałem, już dużo wcześniej i chyba po prostu podświadomie szukałem jakiegoś impulsu, żeby o tym napisać. Przypuszczałem, że tak to się skończy, ale też dwa zdjęcia które wstawiłem, moim zdaniem nie były też jakieś mocno nieestetyczne i chyba też chciałem zobaczyć jak ludzie zareagują tam. Nic do ludzi tam nic nie mam, życzę im jak najlepiej, w wątkach technicznych dalej będę się udzielał, ale po prostu takie wędkarstwo w białych rękawiczkach nie jest trochę dla mnie i tam nie pasuję pod tym względem.

    Pozdrawiam
    Bartek

    OdpowiedzUsuń
  7. Bartek - diagnoza trafna, objawy też;) Mnie najbardziej drażni hipokryzja światka wędkarskiego, który pozuje dla zdjęcia C&R, natomiast poza kadrem ryby idą do worka. Organizowane są grupowe polowania na okonia spod lodu, gdzie całe busy ludzi jeżdżą i do spodu czeszą wody. Wszystko to pod przewodnictwem pewnego pana, który w necie się lansuje wędkarsko.... Sami swoi jeżdżą, nikt nie puści pary z gęby - bo nie pojedzie na kolejną rybałkę. Na starym kanale miałem film ze sporymi okoniami, zabrałem je. No i się zaczęło... Taki urok funkcjonowania w sieci. Wrzucając jakikolwiek materiał, musisz zaakceptować, że będą oceniać, oczerniać, czasem wyzywać, zazdrościć. Powiem tak, że takie postawy ludzkie, zawiść, hejt, hipokryzja są niestety naszą specjalnością narodową.Nie tylko w wędkarstwie.
    Swojego czasu pisałem na rosyjskim, dużym forum. Wrzuciłem tam materiał o robieniu mormyszek wolframowch, oprócz kilku pytań o powłoki galwaniczne, nie spotkało mnie tam żadne złe słowo. Pomimo tego, że wiadomo, skąd jestem, napisałem to w profilu. W ogóle tam jest inna mentalność, ludzie dzielą się wiedzą, nikomu nie przeszkadza krzywy haczyk, niedociągnięcia malarskie wobów, czy inne mniej lub bardziej udane wariacje sprzętowe hand -made. U nas? zjedli by za krzywo wklejony ster, nierówny wzorek na korpusie......
    Takie już życie wędkarzy internautów. Ciekawe ilu z tych hejterów dokształca się cichcem naszą pracą i wpieprza złowione dzięki temu ryby?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz Maćku. Co do mentalności polaków no to niestety masz rację; jest nawet takie powiedzenie, polaczki cebulaczki. Natomiast co do rosjan, to mam z nimi miłe doświadczenia. Jak kilka lat temu pojechałem sobie na wakacje do Egiptu, to na dyskotece, jak pewna ich grupa dowiedziała się, że jestem z Polski, to od razu mnie zaprosili do stołu z wódeczką i darzyli mnie dużą sympatia, a polacy którzy byli na tej wycieczce, bardzo dziwnie potem na mnie patrzyli. Tak samo jak czasem łowię na gdańskiej starówce, to dużo do nas też przyjeżdża rosjan i jak stoję i łowię, to chętnie przychodząc zamienić słowo i są po prostu mili.

      A ludzie niestety, często korzystają z naszej pracy, a przy tym hejtują. Tak już niestety jest. ; )

      Usuń